wtorek, 25 grudnia 2012

Chapter 6

 Od wejścia chcę zapowiedzieć, że będę rozdziały dodawać w mniej więcej tygodniowych odstępach, ponieważ mam totalnie zawalony grafik nauką i i tak ledwie co dorywam się do wifi na telefonie albo komputera. 
 Chciałabym się też poskarżyć, że na Character Ask wchodzi przeważnie tylko jedna osoba, okazjonalnie dwie inne. Nie podobna mi się to, miśki! Gdzie się podziali wszyscy nasi czytelnicy?

  Okej, coś na temat rozdziału...
  Myślę, że to coś, co ja nazywam "klinem fabuły". Odtąd wszystko tak naprawdę, na dobre się zaczyna, od tego momentu akcja będzie bardziej dynamiczna i będzie się działo więcej. Może rozdział siódmy jeszcze nie będzie czymś ogromnym, ale mam zamiar zabrać się ze wszystkim ostro do pracy.
  Życzę Wam miłego czytania! 


 ~*~

   Była prawie dwunasta, kiedy Louis się obudził. Przez moment próbował sobie przypomnieć, gdzie się znajduje. Zamrugał kilkakrotnie i poczuł ciężar na swoim prawym ramieniu; odwrócił głowę i zobaczył śpiącego przyjaciela.
   Uśmiechnął się. Widok śpiącego Harry'ego zawsze wywoływał uśmiech na jego twarzy. Chłopak spał spokojnie, oddychając rytmicznie przez lekko rozchylone usta. Loki opadły mu na czoło; wyglądał bardzo uroczo. Dodatkowo, przytulał się do Louisa, zahaczając swoją łydką o jego.
 -Hej, śpiąca królewno – powiedział cicho Louis, szturchając śpiącego delikatnie w bok. Ten zamruczał i przekręcił się na plecy. -Czas wstawać.
 -Nie chcę... - chrypka w głosie Harry'ego sprawiła, że Louis poczuł dreszcz przebiegający przez plecy. Zignorował to.
 -Już prawie południe. A ty powinieneś zadzwonić do swojej mamy i jej powiedzieć, że jesteś chory. Właśnie, jak się czujesz, Curly?
 -Nieźle... - odparł sennie chłopak, patrząc na towarzysza. -Trochę mnie mdli i mam potwornie ciężką głowę... i bolą mnie plecy. Ale poza tym jest w porządku – zapewnił, podnosząc się do pozycji siedzącej.
 -Nie szarżuj tak – parsknął z dezaprobatą starszy z nich, również siadając. -Powinieneś leżeć. Miałem zamiar zrobić ci coś lekkiego na śniadanie i posiedzieć z tobą cały dzień przed telewizorem albo tutaj. Nie chcę, żebyś gorzej się poczuł...
 -To słodkie, że się tak o mnie troszczysz, Boo – Harry spojrzał na przyjaciela i przez chwilę w ciszy patrzyli sobie w oczy. Po kilku sekundach wahania, chory pochylił się do niego i pocałował go w policzek. -Dziękuję.

   -Czy ja dobrze widzę?
   Liam wyprostował się, siedząc na szpitalnym łóżku z telefonem w ręku. Wyglądał dużo lepiej, niż zaledwie dzień wcześniej; może siniak na szczęce nie prezentował się wyjątkowo pięknie, ale opatrunek na głowie był mniejszy, a na twarzy odzyskał resztę kolorów.
 -Wpadliśmy, żeby obejrzeć sobie największą sierotę tego świata – powiedział Zayn, szczerząc się i siadając przy łóżku pacjenta. -Jak się czujesz?
 -Nieźle – odparł chłopak, patrząc na Nialla nieśmiało stojącego w progu drzwi. -Co z tobą, Niall? Czemu tak stoisz?
 -Nie przepadam za szpitalami – wymamrotał blondyn, zamykając drzwi i powoli podchodząc do chorego. Popatrzył na niego, uśmiechając się lekko, a potem przytulił go, nie zważając na wijące się dookoła kabelki.
 -Uwaga, hej, bo zmiażdżysz mi kolejne żebra!


   Harry leżał na kanapie, wsparty na poduszkach i okryty ciepłym kocem. Na czole miał chłodny okład, a w rękach ciepłą miętową herbatę. Właśnie przełączył kanał na HBO, gdzie leciał jakiś film z Johnnym Deppem.
 -Potrzebujesz czegoś, Curly? - zapytał Louis, wchodząc do salonu i siadając na brzegu kanapy.
Chory potrząsnął przecząco głową.
 -Wszystko jest w porządku – zapewnił, biorąc łyk herbaty. -Tylko... chciałbym cię prosić o drobną przysługę.
 -Tak?
 -Czy mógłbyś... - chłopak zawahał się, obracając nerwowo kubek w dłoniach. -Wiesz Boo, dzisiaj, kiedy ze mną spałeś, nie śnił mi się ten okropny koszmar...
 -...którego nie masz zamiaru mi opowiedzieć.
 -Nie, nie mam zamiaru – potaknął Harry, patrząc w inną stronę. -Tak czy inaczej, Lou, chciałem zapytać, czy... Wiesz, nadal czuję się źle i chcę mieć cię przy sobie.
   Louis spojrzał czule na przyjaciela, uśmiechając się. To było słodkie i urocze, chociaż nieco kłopotliwe dla pytającego. W końcu, jacy przyjaciele, nawet w takiej sytuacji, sypiają razem w jednym łóżku?
My, pomyślał Louis. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, jesteśmy inni, ale to jest przecież dobre. To nikomu nie szkodzi.
 -I... - dodał młodszy z nich, po chwili ciszy – ten cały koszmar, to wszystko... odeszło, kiedy ze mną spałeś, Boo. I czułem się bezpieczniej. Nie wiem, dlaczego, może to brzmi głupio i dziecinnie, ale tak było – wzruszył ramionami. -Pomagasz mi samą swoją obecnością. Zgodzisz się?
 -Oczywiście, Hazz – powiedział cicho Louis, nadal ciepło się uśmiechając.
   Nachylił się, żeby odgarnąć przyjacielowi kilka zabłąkanych loków z czoła. Ustawił nogi tak, że o mało nie zjechał razem z kocem z kanapy, ale Harry go przytrzymał. Powoli wciągnął go na kanapę, stanowczo bliżej siebie, niż ten siedział wcześniej, a potem nieświadomie przyciągnął go jeszcze bliżej.
Louis zaczął panikować. Nie miał pojęcia, co się dzieje, a co zaraz się stanie, ale poczuł lekką panikę, jak i dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Przyjemny dreszcz. Starał się też zignorować rosnące w nim uczucie ciekawości i ciepło w sercu, ale to było dużo trudniejsze, niż pozbycie się reakcji zewnętrznych.
 -Curly, co ty...
 -Nie wiem, nie mam pojęcia.
   Głos Harry'ego drżał lekko; pobrzmiewała w nim nutka strachu, jakby sam nie wiedział, co robi. W jego zielonych oczach widać było lekkie oszołomienie, może nawet dezorientację, ale z pewnością również coś ciepłego, coś, co pozwoliło na chwilę zapomnieć Louisowi, że ta sytuacja wygląda i jest co najmniej dziwna.
 -Hazz, ja nie wiem, czy... To nie jest na miejscu – szepnął Louis. Ich usta dzielił dosłownie nie więcej, niż cal.
 -Ktoś mądry kiedyś powiedział, że jeśli coś nam nie wypada, to koniecznie trzeba to zrobić – odparł na to, również szeptem młodszy chłopak, uśmiechając się kącikami ust.
 -Więc...
 -Więc...?
   Louis jeszcze odrobinę przysunął się do przyjaciela, patrząc mu prosto w oczy i oblizując wargi. Zaschło mu w gardle, a serce wręcz obijało się o żebra. Nie wiedział, co tak naprawdę robi, nie myślał o tym teraz. Nie myślał kompletnie, widział przed sobą tylko zielone oczy i burzę loków.
Nachylił się, mrużąc powieki. Poczuł ciepły oddech Harry'ego na swoich ustach; czuł wyraźną miętę, przyjemną i łaskoczącą go w nozdrza. Odetchnął głębiej, mając zamiar zlikwidować całkowicie przestrzeń między nimi...
...kiedy trzasnęły drzwi wejściowe.
   Chłopcy zamarli na ułamek sekundy, słysząc głosy w przedpokoju. Zayn i Niall właśnie wrócili od Liama, wydawało się, że mają świetne humory. Zanim dwóch przyjaciół na kanapie zdążyło się od siebie odsunąć na dopuszczalną odległość, Malik wparował do pomieszczenia, patrząc akurat na kanapę.
 -Cześć, wy moje mor... - zawiesił głos, zatrzymując się w pół kroku i powoli unosząc brwi do góry -...dki?
   Louis odskoczył jak oparzony od Harry'ego, odchrząkując. W tej chwili wszedł Niall, poprawiając sobie ręką włosy i stając obok Zayna. Posłał mu pytające spojrzenie, a ten pokręcił delikatnie głową, mrugając kilkakrotnie.
 -Po prostu udam, że tego nie widziałem – powiedział Mulat, kręcąc głową i idąc w stronę tarasu. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę, otwierając oszklone drzwi i wychodząc na zewnątrz.
 -Co wy właśnie...?
 -Nic – odpowiedzieli chórkiem Niallowi, patrząc w zupełnie inne strony.


   Louis wyszedł z domu, cicho zamykając za sobą drzwi. Nie powiedział nikomu, że się gdzieś wybiera; musiał pobyć sam, bez niczyjej wiedzy. Potrzebował chwili wytchnienia, chwili na przemyślenia.
Trochę czasu sam na sam ze sobą i swoimi myślami, żeby mógł uporządkować to wszystko, co w ostatnim czasie w ogóle do siebie nie pasowało.
   Wyszedł za furtkę, narzucając kaptur na głowę. Było około osiemnastej, powoli zaczynało się ściemniać; kwiecień w tym roku był dosyć ciepły. Mimo to, piosenkarz owinął sobie wokół szyi jeden ze swoich szalików w paski i zasunął suwak kurtki do połowy. Wsadził ręce w kieszenie spodni i zszedł z utwardzonej drogi na parkową ścieżkę.
   Cały czas próbował zrozumieć, co o mały włos stało się na kanapie ledwie dwie godziny temu. Wydawało mu się, że to wszystko było nierealne, że go nie dotyczyło. Jakby to obserwował, a nie brał w tym udział.
Zupełnie, jakby coś takiego nie powinno i nie mogło się zdarzyć... ale jakby tego chciał. A przynajmniej podświadomie.
   Tomlinson, co ty próbujesz sobie udowodnić?, wyrzucił sobie w myślach, potrząsając głową. Przecież to praktycznie i technicznie NIEMOŻLIWE, żeby cokolwiek z tego wszystkiego miało jakieś głębsze znaczenie.
   W głowie kołatało mu się zbyt wiele myśli naraz. Co chwila przywoływał przed oczy obraz roziskrzonych, ciemnozielonych tęczówek Harry'ego, prawie że czując zapach mięty. Wydawało mu się, że to wszystko było tylko snem, złudzeniem. Z jednej strony chciał, żeby tak zostało, a z drugiej chciałby się przekonać, co mogłoby się stać, gdyby przyjaciele im nie przeszkodzili.
   O czym ty myślisz! Oszalałeś?! Hazza to Hazza, zostaw go w spokoju, to twój najlepszy przyjaciel, a nie obiekt westchnień! Po prostu się od niego odwal, Tomlinson, przecież to jakiś absurd.
   A może nie absurd? Może coś w tym jest? Może faktycznie powinieneś z nim pogadać, co, Tomlinson? Albo się nad tym głębiej zastanowić?
   Louis zakręcił, zmierzając powoli w stronę domu. Zrobiło mu się chłodniej, chociaż policzki i dłonie miał gorące. Nadal nie wiedział, co powinien zrobić, myśleć, mówić. Wiedział tylko, że krąży wokół czegoś, jakiejś tajemnicy, której sam sobie nie chce wyjawić- i że zaczyna go to męczyć, a nie jest pewien, czy chciałby ją poznać.


5 komentarzy:

  1. Tym razem muszę być pierwsza, nooo! W końcu to ja jestem tą osobą, co na CA ciągle siedzi i razem z Tobą tworzy drugą rzeczywistość. ;p
    Ale do opowiadania. Ziall przerwał Larry'emu! Jak mogli?! NO JAK MOGLI?! Powinni, nie wiem, na zakupy po drodze jechać, żeby wrócić kwadrans później?!!!!!! I byłby pocałuneeeeeeeek, noooo... A tak to dupa blada!(Raź nie myśl o tym sformułowaniu!).
    Podobały mi się myśli Lou. Takie niespokojne. Niech główkuje chłopak. I niech szybko wygłówkuje, że Hazza mu się podoba.
    JA CHCĘ PRANIA!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Cześćwy moje mor...dki. " Myślałam że padnę przy tym momencie. Ty to potrafisz zepsuć atmosferę -.-" Ale i tak notka boska, jak wszystkie z resztą. Uwielbiam Cię i czekam na kolejne! //Nezumi
    P.S. Mam nadzieje że oni się pocałują bo ja tu zeświruję, noo!
    W każdym razie czekam teraz na pocałunek i gorący seks x3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabiję Cię za to, że tak przerwałaś ;____; było tak pięknie a tu nagle Zayn wbija i DUPA.
    Ale rozdział i tak zajebisty, czekam na następny. :D
    Dżaredaczu xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcesz nas doprowadzić do zawału, taki moment a Ty przerywasz xD Czekam na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już miałam zdychać z tej słodkości, kiedy tak bestialsko im przerwałaś :D Zamorduję Cię. Zyana też zamorduję. I tego blondasa też XD
    Ogólnie rozdział przyjemny. Te myśli pod koniec chaotycznie, ale nie dziwię się, totalny mętlik w głowie :D
    Wybacz że tak długo nie komentowałam, ale nie miałam pomysłu na komentarz, także i tak wyszła dupa :c
    Mam nadzieję że kolejny w drodze <3

    OdpowiedzUsuń