Od wejścia chcę zapowiedzieć, że będę rozdziały dodawać w mniej więcej tygodniowych odstępach, ponieważ mam totalnie zawalony grafik nauką i i tak ledwie co dorywam się do wifi na telefonie albo komputera.
Chciałabym się też poskarżyć, że na Character Ask wchodzi przeważnie tylko jedna osoba, okazjonalnie dwie inne. Nie podobna mi się to, miśki! Gdzie się podziali wszyscy nasi czytelnicy?
Okej, coś na temat rozdziału...
Myślę, że to coś, co ja nazywam "klinem fabuły". Odtąd wszystko tak naprawdę, na dobre się zaczyna, od tego momentu akcja będzie bardziej dynamiczna i będzie się działo więcej. Może rozdział siódmy jeszcze nie będzie czymś ogromnym, ale mam zamiar zabrać się ze wszystkim ostro do pracy.
Życzę Wam miłego czytania!
~*~
Była prawie
dwunasta, kiedy Louis się obudził. Przez moment próbował sobie
przypomnieć, gdzie się znajduje. Zamrugał kilkakrotnie i poczuł
ciężar na swoim prawym ramieniu; odwrócił głowę i zobaczył
śpiącego przyjaciela.
Uśmiechnął
się. Widok śpiącego Harry'ego zawsze wywoływał uśmiech na jego
twarzy. Chłopak spał spokojnie, oddychając rytmicznie przez lekko
rozchylone usta. Loki opadły mu na czoło; wyglądał bardzo uroczo.
Dodatkowo, przytulał się do Louisa, zahaczając swoją łydką o
jego.
-Hej, śpiąca
królewno – powiedział cicho Louis, szturchając śpiącego
delikatnie w bok. Ten zamruczał i przekręcił się na plecy. -Czas
wstawać.
-Nie chcę... -
chrypka w głosie Harry'ego sprawiła, że Louis poczuł dreszcz
przebiegający przez plecy. Zignorował to.
-Już prawie
południe. A ty powinieneś zadzwonić do swojej mamy i jej
powiedzieć, że jesteś chory. Właśnie, jak się czujesz, Curly?
-Nieźle... -
odparł sennie chłopak, patrząc na towarzysza. -Trochę mnie mdli i
mam potwornie ciężką głowę... i bolą mnie plecy. Ale poza tym
jest w porządku – zapewnił, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Nie szarżuj tak
– parsknął z dezaprobatą starszy z nich, również siadając.
-Powinieneś leżeć. Miałem zamiar zrobić ci coś lekkiego na
śniadanie i posiedzieć z tobą cały dzień przed telewizorem albo
tutaj. Nie chcę, żebyś gorzej się poczuł...
-To słodkie, że
się tak o mnie troszczysz, Boo – Harry spojrzał na przyjaciela i
przez chwilę w ciszy patrzyli sobie w oczy. Po kilku sekundach
wahania, chory pochylił się do niego i pocałował go w policzek.
-Dziękuję.
-Czy ja dobrze
widzę?
Liam wyprostował
się, siedząc na szpitalnym łóżku z telefonem w ręku. Wyglądał
dużo lepiej, niż zaledwie dzień wcześniej; może siniak na
szczęce nie prezentował się wyjątkowo pięknie, ale opatrunek na
głowie był mniejszy, a na twarzy odzyskał resztę kolorów.
-Wpadliśmy, żeby
obejrzeć sobie największą sierotę tego świata – powiedział
Zayn, szczerząc się i siadając przy łóżku pacjenta. -Jak się
czujesz?
-Nieźle –
odparł chłopak, patrząc na Nialla nieśmiało stojącego w progu
drzwi. -Co z tobą, Niall? Czemu tak stoisz?
-Nie przepadam za
szpitalami – wymamrotał blondyn, zamykając drzwi i powoli
podchodząc do chorego. Popatrzył na niego, uśmiechając się
lekko, a potem przytulił go, nie zważając na wijące się dookoła
kabelki.
-Uwaga, hej, bo
zmiażdżysz mi kolejne żebra!
Harry leżał na
kanapie, wsparty na poduszkach i okryty ciepłym kocem. Na czole miał
chłodny okład, a w rękach ciepłą miętową herbatę. Właśnie
przełączył kanał na HBO, gdzie leciał jakiś film z Johnnym
Deppem.
-Potrzebujesz
czegoś, Curly? - zapytał Louis, wchodząc do salonu i siadając na
brzegu kanapy.
Chory potrząsnął
przecząco głową.
-Wszystko jest w
porządku – zapewnił, biorąc łyk herbaty. -Tylko... chciałbym
cię prosić o drobną przysługę.
-Tak?
-Czy mógłbyś...
- chłopak zawahał się, obracając nerwowo kubek w dłoniach.
-Wiesz Boo, dzisiaj, kiedy ze mną spałeś, nie śnił mi się ten
okropny koszmar...
-...którego nie
masz zamiaru mi opowiedzieć.
-Nie, nie mam
zamiaru – potaknął Harry, patrząc w inną stronę. -Tak czy
inaczej, Lou, chciałem zapytać, czy... Wiesz, nadal czuję się źle
i chcę mieć cię przy sobie.
Louis spojrzał
czule na przyjaciela, uśmiechając się. To było słodkie i urocze,
chociaż nieco kłopotliwe dla pytającego. W końcu, jacy
przyjaciele, nawet w takiej sytuacji, sypiają razem w jednym łóżku?
My,
pomyślał Louis. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, jesteśmy
inni, ale to jest przecież dobre. To nikomu nie szkodzi.
-I... - dodał młodszy z nich, po chwili ciszy – ten cały
koszmar, to wszystko... odeszło, kiedy ze mną spałeś, Boo. I
czułem się bezpieczniej. Nie wiem, dlaczego, może to brzmi głupio
i dziecinnie, ale tak było – wzruszył ramionami. -Pomagasz mi
samą swoją obecnością. Zgodzisz się?
-Oczywiście, Hazz – powiedział cicho Louis, nadal ciepło się
uśmiechając.
Nachylił się, żeby odgarnąć przyjacielowi kilka zabłąkanych
loków z czoła. Ustawił nogi tak, że o mało nie zjechał razem z
kocem z kanapy, ale Harry go przytrzymał. Powoli wciągnął go na
kanapę, stanowczo bliżej siebie, niż ten siedział wcześniej, a
potem nieświadomie przyciągnął go jeszcze bliżej.
Louis zaczął panikować. Nie miał pojęcia, co się dzieje, a co
zaraz się stanie, ale poczuł lekką panikę, jak i dreszcz
przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Przyjemny dreszcz. Starał się
też zignorować rosnące w nim uczucie ciekawości i ciepło w
sercu, ale to było dużo trudniejsze, niż pozbycie się reakcji
zewnętrznych.
-Curly, co ty...
-Nie wiem, nie mam pojęcia.
Głos Harry'ego drżał lekko; pobrzmiewała w nim nutka strachu,
jakby sam nie wiedział, co robi. W jego zielonych oczach widać było
lekkie oszołomienie, może nawet dezorientację, ale z pewnością
również coś ciepłego, coś, co pozwoliło na chwilę zapomnieć
Louisowi, że ta sytuacja wygląda i jest co najmniej dziwna.
-Hazz, ja nie wiem, czy... To nie jest na miejscu – szepnął
Louis. Ich usta dzielił dosłownie nie więcej, niż cal.
-Ktoś mądry kiedyś powiedział, że jeśli coś nam nie wypada, to
koniecznie trzeba to zrobić – odparł na to, również szeptem
młodszy chłopak, uśmiechając się kącikami ust.
-Więc...
-Więc...?
Louis jeszcze odrobinę przysunął się do przyjaciela, patrząc mu
prosto w oczy i oblizując wargi. Zaschło mu w gardle, a serce wręcz
obijało się o żebra. Nie wiedział, co tak naprawdę robi, nie
myślał o tym teraz. Nie myślał kompletnie, widział przed sobą
tylko zielone oczy i burzę loków.
Nachylił się, mrużąc powieki. Poczuł ciepły oddech Harry'ego na
swoich ustach; czuł wyraźną miętę, przyjemną i łaskoczącą go
w nozdrza. Odetchnął głębiej, mając zamiar zlikwidować
całkowicie przestrzeń między nimi...
...kiedy trzasnęły drzwi wejściowe.
Chłopcy zamarli na ułamek sekundy, słysząc głosy w przedpokoju.
Zayn i Niall właśnie wrócili od Liama, wydawało się, że mają
świetne humory. Zanim dwóch przyjaciół na kanapie zdążyło się
od siebie odsunąć na dopuszczalną odległość, Malik wparował do
pomieszczenia, patrząc akurat na kanapę.
-Cześć, wy moje mor... - zawiesił głos, zatrzymując się w pół
kroku i powoli unosząc brwi do góry -...dki?
Louis odskoczył jak oparzony od Harry'ego, odchrząkując. W tej
chwili wszedł Niall, poprawiając sobie ręką włosy i stając obok
Zayna. Posłał mu pytające spojrzenie, a ten pokręcił delikatnie
głową, mrugając kilkakrotnie.
-Po prostu udam, że tego nie widziałem – powiedział Mulat,
kręcąc głową i idąc w stronę tarasu. Z tylnej kieszeni spodni
wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę, otwierając oszklone
drzwi i wychodząc na zewnątrz.
-Co wy właśnie...?
-Nic – odpowiedzieli chórkiem Niallowi, patrząc w zupełnie inne
strony.
Louis wyszedł z domu, cicho zamykając za sobą drzwi. Nie
powiedział nikomu, że się gdzieś wybiera; musiał pobyć sam, bez
niczyjej wiedzy. Potrzebował chwili wytchnienia, chwili na
przemyślenia.
Trochę czasu sam na sam ze sobą i swoimi myślami, żeby mógł
uporządkować to wszystko, co w ostatnim czasie w ogóle do siebie
nie pasowało.
Wyszedł za furtkę, narzucając kaptur na głowę. Było około
osiemnastej, powoli zaczynało się ściemniać; kwiecień w tym roku
był dosyć ciepły. Mimo to, piosenkarz owinął sobie wokół szyi
jeden ze swoich szalików w paski i zasunął suwak kurtki do połowy.
Wsadził ręce w kieszenie spodni i zszedł z utwardzonej drogi na
parkową ścieżkę.
Cały czas próbował zrozumieć, co o mały włos stało się na
kanapie ledwie dwie godziny temu. Wydawało mu się, że to wszystko
było nierealne, że go nie dotyczyło. Jakby to obserwował, a nie
brał w tym udział.
Zupełnie, jakby coś takiego nie powinno i nie mogło się
zdarzyć... ale jakby tego chciał. A przynajmniej podświadomie.
Tomlinson, co ty próbujesz sobie udowodnić?, wyrzucił
sobie w myślach, potrząsając głową. Przecież to praktycznie
i technicznie NIEMOŻLIWE, żeby cokolwiek z tego wszystkiego miało
jakieś głębsze znaczenie.
W głowie kołatało mu się zbyt wiele myśli naraz. Co chwila
przywoływał przed oczy obraz roziskrzonych, ciemnozielonych
tęczówek Harry'ego, prawie że czując zapach mięty. Wydawało mu
się, że to wszystko było tylko snem, złudzeniem. Z jednej strony
chciał, żeby tak zostało, a z drugiej chciałby się przekonać,
co mogłoby się stać, gdyby przyjaciele im nie przeszkodzili.
O czym ty myślisz! Oszalałeś?! Hazza to Hazza, zostaw go w
spokoju, to twój najlepszy przyjaciel, a nie obiekt westchnień! Po
prostu się od niego odwal, Tomlinson, przecież to jakiś absurd.
A może nie
absurd? Może coś w tym jest? Może faktycznie powinieneś z nim
pogadać, co, Tomlinson? Albo się nad tym głębiej zastanowić?
Louis zakręcił, zmierzając powoli w stronę domu. Zrobiło
mu się chłodniej, chociaż policzki i dłonie miał gorące. Nadal
nie wiedział, co powinien zrobić, myśleć, mówić. Wiedział
tylko, że krąży wokół czegoś, jakiejś tajemnicy, której sam
sobie nie chce wyjawić- i że zaczyna go to męczyć, a nie jest
pewien, czy chciałby ją poznać.
Tym razem muszę być pierwsza, nooo! W końcu to ja jestem tą osobą, co na CA ciągle siedzi i razem z Tobą tworzy drugą rzeczywistość. ;p
OdpowiedzUsuńAle do opowiadania. Ziall przerwał Larry'emu! Jak mogli?! NO JAK MOGLI?! Powinni, nie wiem, na zakupy po drodze jechać, żeby wrócić kwadrans później?!!!!!! I byłby pocałuneeeeeeeek, noooo... A tak to dupa blada!(Raź nie myśl o tym sformułowaniu!).
Podobały mi się myśli Lou. Takie niespokojne. Niech główkuje chłopak. I niech szybko wygłówkuje, że Hazza mu się podoba.
JA CHCĘ PRANIA!
"Cześćwy moje mor...dki. " Myślałam że padnę przy tym momencie. Ty to potrafisz zepsuć atmosferę -.-" Ale i tak notka boska, jak wszystkie z resztą. Uwielbiam Cię i czekam na kolejne! //Nezumi
OdpowiedzUsuńP.S. Mam nadzieje że oni się pocałują bo ja tu zeświruję, noo!
W każdym razie czekam teraz na pocałunek i gorący seks x3
Zabiję Cię za to, że tak przerwałaś ;____; było tak pięknie a tu nagle Zayn wbija i DUPA.
OdpowiedzUsuńAle rozdział i tak zajebisty, czekam na następny. :D
Dżaredaczu xx
Chcesz nas doprowadzić do zawału, taki moment a Ty przerywasz xD Czekam na kolejny rozdział;)
OdpowiedzUsuńJuż miałam zdychać z tej słodkości, kiedy tak bestialsko im przerwałaś :D Zamorduję Cię. Zyana też zamorduję. I tego blondasa też XD
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział przyjemny. Te myśli pod koniec chaotycznie, ale nie dziwię się, totalny mętlik w głowie :D
Wybacz że tak długo nie komentowałam, ale nie miałam pomysłu na komentarz, także i tak wyszła dupa :c
Mam nadzieję że kolejny w drodze <3