poniedziałek, 24 grudnia 2012

Chapter 7

 No i proszę, siódemeczka!
Nie daję rady, niestety, częściej dodawać rozdziałów, ale staram się dużo pisać. Aktualnie jestem w połowie dwunastego rozdziału (wiem, wiem, już chcecie wiedzieć, co tam się będzie działo!), z czego jestem dumna, i to niezmiernie. ;)

  Co do rozdziału...
Hmm, wydaje mi się, że pokazuje... naprawdę dużo. Cóż, to jest w sumie pierwszy punkt tego całego "klinu". Dokładnie od tego momentu zaczyna się ta ciekawsza część opowiadania.
Z praniem włącznie, ale to duuuużo później! ;)

Zapraszam do czytania i czekam na Wasze komentarze! ;)

~*~

   Zayn obudził się wcześnie rano. Przeciągnął się, uważając na śpiącego obok Nialla, po czym zmierzwił sobie włosy i patrzył na niego przez chwilę. Irlandczyk spał spokojnie, z lekkim uśmiechem na ustach. Blond włosy miał roztrzepane, a ręce uroczo złożone pod głową. Wyglądał trochę jak zabłąkany aniołek.
   Mulat przyciągnął go trochę bliżej do siebie, delikatnie muskając ustami jego policzek i uśmiechając się. Nie wiedział, dokąd ich to wszystko zaprowadzi i jak to ma wyglądać, ale miał wrażenie, że warto było spróbować. Czuł się szczęśliwy.

   -Boo?
   Kiedy Harry się obudził, Louisa nie było w pobliżu. Nic również nie wskazywało na to, żeby spał razem z nim, tak, jak obiecał; koc był złożony tak samo jak wtedy, kiedy Harry kładł się spać, a przyjaciel obiecywał mu, że zaraz do niego przyjdzie.
   Chłopak odrzucił kołdrę i wstał. Początkowo zakręciło mu się w głowie i zrobiło mu się niedobrze, ale chwilę potem był już na schodach na dół, mając zamiar znaleźć Louisa. Czuł się oszukany, chociaż nie wiedział, co zrobił złego.
 -Cześć, Hazz – przywitał się Niall, siedząc na kanapie obok Zayna. Oboje byli uśmiechnięci i rozluźnieni. -Dlaczego wstałeś? Lou zabronił ci się ruszać z łóżka i...
 -Louisa nie ma – przerwał mu Harry, idąc do kuchni. Był zawiedziony i było mu przykro. Popełnił gdzieś błąd? -Widzieliście go może?
 -Tak, wieczorem był na spacerze, tak nam powiedział, jak wrócił. A dzisiaj rano wyszedł, może z godzinę temu – odpowiedział Zayn, marszcząc brwi. -Wszystko w porządku?
 -Nie – mruknął najmłodszy z nich, przeczesując ręką włosy i wracając do swojego pokoju.


 
   Louis wszedł do jasno oświetlonego pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Liam na początku go nie zauważył ani nie usłyszał; esemesował z Danielle i był na tym całkowicie skupiony. Kiedy zobaczył cień obok swojego łóżka, podniósł głowę.
 -Lou! Miła niespodzianka! - uściskał przyjaciela na tyle mocno, na ile pozwalały mu dające o sobie znać żebra. -Gdzie Harry? 
 -Nie... Nie przyjechał ze mną dzisiaj – powiedział cicho gość, siadając na krześle i kręcąc młynka kciukami. -Liam, muszę z tobą porozmawiać. Poważnie.
   Chory zmarszczył brwi, przyglądając się uważnie Louisowi. Miał podkrążone oczy i był bardzo nerwowy. Koszulkę miał wymiętą, tak samo jak bluzę. Nie wyglądał za dobrze, zupełnie, jakby znów zarwał noc.
 -Coś się stało? - zapytał ostrożnie Liam, odkładając komórkę.
 -Ja... Tak – chłopak podniósł głowę, przełykając. Spojrzał przyjacielowi w oczy. -Chyba się zakochałem.

   Szczęknął zamek, a chwilę potem trzasnęły drzwi wejściowe. Zayn i Niall wyszli kilka minut temu, więc musiał wrócić Louis. Harry siedział na kanapie i przerzucał nudne programy, pijąc zimną, gorzką herbatę.
   Czuł się jak porzucony szczeniak- zagubiony, zdezorientowany i smutny. Przez pół popołudnia płakał, nie wiedząc tak naprawdę, z jakiego powodu to robi. Potrzebował koło siebie Louisa, źle się czuł, a dodatkowo miał wrażenie, że popełnił błąd i dlatego przyjaciel się od niego tak nagle odsunął.
Myślał nawet nad tym, że może wczorajsze zajście na kanapie jakoś wpłynęło na Louisa, może sprawiło, że zaczął źle o nim myśleć. I to dlatego Louis go unikał.
   Teraz jednak wszedł do salonu jak gdyby nigdy nic, patrząc z uśmiechem na chorego przyjaciela i podchodząc do niego.
 -Hej, Curly, wszystko okej? - nachylił się, żeby pocałować go w czoło, ale ten się uchylił. -Curly...?
 -Tak, wszystko w porządku – wymamrotał Harry, przesuwając się w róg kanapy i zakopując w kocu. -Gdzie byłeś?
 -U Lee, w szpitalu... - starszy chłopak usiadł na kanapie obok przyjaciela, który się skulił, patrząc tępo w ekran. -Hazz, na pewno wszystko jest w porządku?
 -Tak, w całkowitym.
   Louisowi nie spodobało się to, że głos szatyna zadrżał. Poczuł się tak, jakby coś zrobił, ale nie miał pojęcia, co. Zupełnie, jakby coś się zmieniło od wczorajszego zdarzenia w salonie.
 -Harry, nie wydaje mi się, żeby...
 -Wszystko jest cholernie pięknie i w całkowitej normie, pasuje ci?! - wybuchnął nagle młodszy z nich, uderzając ręką w koc obok siebie. Jego towarzysz zastygł w bezruchu. -Oczywiście, że wszystko jest cudownie, bo przecież mój najlepszy przyjaciel złamał daną mi obietnicę i nie raczył nawet powiadomić mnie, gdzie był i gdzie się wybiera! To chyba oczywiste, że wszystko będzie idealnie, nie sądzisz?
 -Nie chciałem cię budzić, ja po prostu...
 -Obiecałeś mi, że będziesz ze mną spał, bo cię cholernie potrzebuję, nie widać tego?!
   Piosenkarzowi wydało się, że świat na chwilę stanął w miejscu. Patrzył na rozzłoszczonego przyjaciela, czując, jak coś w nim pęka. Miał bałagan w głowie i w sercu.
 -Przepraszam – powiedział cicho, zwieszając głowę. Odpowiedziała mu cisza. -Ja tylko... Wiesz, poszedłem na spacer. Chciałem odetchnąć świeżym powietrzem. Kiedy wróciłem, spałeś, byłeś mocno zmęczony i słaby. Nie chciałem pakować ci się do łóżka i cię budzić, niezależnie od tego, czy mnie potrzebujesz, czy nie- bardziej potrzebujesz snu – zrobił krótką przerwę, czekając na jakąś reakcję. Nadal nic. -Harry, ja po prostu... Naprawdę, przepraszam. Może powinienem był chociaż napisać jakąś kartkę, i zadzwonić kiedy dojechałem do szpitala. Mój błąd.
   Przez kilka minut żaden z nich się nie odzywał. Louis miał wrażenie, że wszystko znów powoli rusza. Odetchnął cicho, przecierając oczy ręką, po czym spojrzał na Harry'ego.
 -Nie wiem co robić, Curly. Jestem trochę zagubiony i zmieszany wszystkim, co się dzieje od dłuższego czasu... ze mną. Przepraszam, jeśli coś robię źle.
 -Praktycznie nigdy nikogo nie przepraszasz – odpowiedział na to Harry, gapiąc się na niego.
 -Ciebie zawszę będę szczerze przepraszać, bo cię... - Louis zawiesił na chwilę głos, patrząc na swoje drżące dłonie. -Bo jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, Hazz.


 
    -Chyba się zakochałem.
    Liam uniósł wysoko brwi, nie będąc pewnym, czy się nie przesłyszał.
 -Zakochałeś się?
 -Tak. Tak sądzę, że się zakochałem.
 -Okej... W porządku, Lou – chłopak patrzył przez chwilę na gościa, lustrując go dokładnie. Wyglądał naprawdę źle, zupełnie, jakby dręczyło go to od dłuższego czasu, a teraz dało o sobie znać. -Możesz mi powiedzieć... co czujesz?
    Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko cichym sykiem i pikaniem maszyn w pokoju.
 -Za każdym razem, gdy ze sobą rozmawiamy, mam ochotę go przytulić i nie mogę przestać się uśmiechać. Gdybym mógł, ciągle byłbym przy nim, tylko i wyłącznie przy nim, towarzysząc mu wszędzie. Kiedy go przytulam, czuję się jak wyjęty z innego, lepszego świata. Kiedy... Kiedy po prostu jest obok mnie, wszystko wydaje się lepsze.
 -On? - Liam nie mógł zamaskować zdziwienia w swoim głosie. Czyżby Louis był zakochany w kimś swojej płci?
 -T-tak – wyjąkał nerwowo zapytany, uciekając wzrokiem.
 -W porządku, Lou, to nie jest nic strasznego albo niedozwolonego – powiedział cicho chory. Sam miał w tej chwili mętlik w głowie, był w szoku. -Dobrze wiesz, że zarówno ja, jak i reszta chłopaków na pewno to zaakceptuje. Wierni fani również. Wszyscy będziemy z tobą, z wami. Okej?
 -Okej.
 -Więc... - Liam zrobił chwilę przerwy, żeby przyjaciel nie poczuł się osaczony. -Więc, jak on ma na imię?
 -Harry.



5 komentarzy:

  1. Jezusiuuuuu, jaki smutny rozdział :c Ale nie ztych smutnych-dramatycznych, tylko tych co trafiają prosto w serce. Mnie też zabolało, kiedy Harry obudził się i nie zobaczył obok siebie Bruce'a Lee :c (ty wiesz o kogo mi chodzi XD)
    Ta ich rozmowa w salonie też nie była przyjemna :c Ale na miejscu Hazzy zachowywałabym się pewnie identycznie. Spodobała mi się jego otwartość, kiedy powiedział "Obiecałeś mi, że będziesz ze mną spał, bo cię cholernie potrzebuję, nie widać tego?!", jak tak... To było odważne z jego strony.
    Mam nadzieję że wszystko się u nich ułoży i wreszcie przeczytamy o obiecanych przygodach z pralką.

    OdpowiedzUsuń
  2. I po co wspomniałaś w adnotacji, o praniu? Hmm, moja panno? Już o nim zapomniałam, a teraz znowu będę czekać i cię męczyć, wiesz? :p
    Rozdział... Jest fajnie. Smutno, ale fajnie. Bardzo podobała mi się rozmowa Louisa z Liamem. Taka szczera i całkowicie w stylu młodszego. Strasznie się cieszę, że bez problemu zaakceptował to, że Lou-Lou kocha chłopaka. Ale jak mogłaś urwać w takim momencie?! No jak mogłaś?!?!?! Ja chcę wiedzieć co Liam na to, że Boo zakochał się w Hazzie! A tak, albo muszę czekać tydzień, albo mogę spróbować wydębić od ciebie pożądany fragmencik, co nie? Ale pewnie mi nie dasz. Zgadłam?
    Okay, nie wiem co więcej powiedzieć. Pisz dalej. Czekam na zapowiedziane na 16-17 rozdział szaleństwa. :D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, naprawdę. :D Słodkie było jak Boo wyznał Liamowi że kocha Hazzę, omg *_____* Czekam na następny i na obiecany dziki seks na pralce. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. genialne, genialne, genialne. ♥
    mam pytanie, masz tu jakieś coś, że można by obserwować bloga? albo jakaś możliwość, żebyś mnie informowała na tt, gg albo blogu? pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Idę się pociąć masłem orzechowym ;___; masz talent do rozczulania mnie >3< Rozdział jest po prostu genialny i smutny. Czekam na ten "ckliwy" moment kiedy Lou powie o swoich uczuciach Harremu C:
    //Nezumi

    OdpowiedzUsuń