Ten rozdział dodaję ze specjalną dedykacją dla Whiskasa- to dzięki niej pojawia się tutaj tak szybko. ;)
Zdradzę Wam, że aktualnie próbuję dopracować rozdział trzynasty i zabrać się za czternasty, ale to wcale nie jest taka łatwa robota. Niemniej, staram się!
Przy okazji, chciałabym zareklamować nowe opowiadanie autorstwa mojego oraz Carrie - w notce informacyjnej figuruje jako osoba, która robi nam szablony. Jest to imagine, który bynajmniej nie ma za głównych bohaterów chłopaków z pairingu, tylko... kogoś zupełnie innego.
~*~
Życie straciło barwy. Louisa nie obchodziło już nic, odkąd
usłyszał dźwięk przerwanego połączenia. Niebo nad nim pękło i
rozpadło się, jego serce rozerwało się na miliardy cząstek.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że płacze. Miał powód- chłopak,
którego kochał, na zawsze go odrzucił.
Od samego początku wiedział, że to uczucie nie powinno istnieć.
Mimo wszystko, nie spodziewał się takiej reakcji. Nie spodziewał
się, że Harry będzie potrafił zrobić mu taką krzywdę- a z
pewnością wiedział, jak bardzo go to zabolało.
To twoja wina, Tomlinson. To twoja cholerna wina. To ty wszystko
spieprzyłeś. I powinieneś za to zapłacić.
Z tą myślą Louis zaczął się pakować, dzwoniąc na
lokalne lotnisko.
Zayn. Lee. Nialler.
Przepraszam
za to, że zostawiam Was w taki oklepany i okrutny sposób, ale chyba
nie mógłbym żadnemu z Was spojrzeć w oczy i powiedzieć tego
wszystkiego.
Tak
więc...
Dzięki
za te wakacje, świetnie się bawiłem. Dziękuję Wam też za
wspólny czas, który razem spędziliśmy w zespole- ten się już,
niestety, skończył.
Rozmawiałem
przez chwilę z Harrym i zbyt wiele się pozmieniało. Nie
dowiedziałem się, gdzie jest, ale ze mną nie będzie problemu-
przenoszę się do mojego własnego domu, dopełnię kontrakt (przez
kolejne trzy miesiące będziecie musieli mnie jeszcze znosić), a
potem po prostu zniknę z Waszego życia.
Zawsze
będziecie moimi braćmi.
Mam
nadzieję, że zrozumiecie,
Lou.
Nikt nigdy nie zrozumie, dlaczego Harry tak postąpił. On sam do
końca tego nie rozumiał, ale wiedział, że tak będzie lepiej. To
trochę tak, jak powiedział Louis: chciał go chronić przed samym
sobą.
Siedząc w samolocie powrotnym do Londynu, skąd miał zamiar
pojechać do rodziny, zastanawiał się nad tym wszystkim po raz
tysięczny. Oczywiście, chciał, żeby Louis był jego, żeby mógł
z nim być, ale dobrze wiedział, że to nigdy nie będzie
funkcjonowało normalnie, choćby i oboje- jak w tym przypadku-
kochali siebie nawzajem. Było wiele pytań bez odpowiedzi, ale
odpowiedzią na wszystkie inne było jedno zdanie, które Harry
nieustannie powtarzał sobie w głowie.
Zrobiłem to dla niego, a nie dla siebie, a gdybym musiał to
zrobić jeszcze raz- zrobiłbym.
Wiedział, że zaczną się pytania. Wiedział, że Louis już nigdy
mu tego nie wybaczy, i w ten czy inny sposób właśnie rozpadło się
niezniszczalne One Direction. Ale tak nadal będzie potrafił
utrzymać swoją, Louisa i chłopaków opinię publiczną, bez
narażania pozostałej trójki na cokolwiek złego ze strony mediów
i fanów.
Tak, Harry już teraz wiedział, że musi odejść. Dodatkowo był
pewny, że Louis, unosząc się honorem i nie mogąc wytrzymać,
będąc w jednym pomieszczeniu z nim, zrobi to samo.
-Przepraszam, mógłbym prosić o wodę? - zapytał przechodzącej
stewardessy, patrząc na nią z bladym uśmiechem. Po jej oczach
widział, że aż za dobrze wiedziała, kim jest i skąd ma pieniądze
na klasę biznesową.
-Oczywiście, panie Sty... - zająknęła się, uśmiechając
nerwowo. -Oczywiście.
Harry oparł głowę o zagłówek, zamykając na kilka sekund oczy.
Był świadom tego, jak wielką krzywdę wyrządził Louisowi i że
nigdy już nie zdoła tego naprawić. Zachował się najgorzej, jak
mógł. Bo jaki inny człowiek, który kocha drugą osobę, słysząc
od niej to wyznanie odrzuca ją?
W pewnym sensie tłumaczeniem samego siebie było: „zrobiłem to
dla jego dobra i dla dobra reszty zespołu”. Było to odrobinę
naciągane. Przede wszystkim dlatego, że Harry odrzucił Louisa z
zupełnie innego powodu.
Kiedyś, dawno temu, rozmawiał z Zaynem tuż po tym, jak zerwała
z nim dziewczyna. Chłopak był załamany, bo naprawdę mu zależało;
nie była to miłość, ale owszem, zakochanie, coś podobnego.
Cierpiał, bo Kylie była naprawdę świetną osobą, a jej strata
wymagała od niego zbyt wiele; przez kilka miesięcy bał się
komukolwiek zaufać, by znów nie zostać oszukanym. I podczas owej
rozmowy, Mulat powiedział Harry'emu jedno zdanie, które bardzo
zapadło mu w pamięć. Zdanie, które automatycznie pojawiło mu się
w głowie, kiedy usłyszał od Louisa te dwa, proste i jednocześnie
skomplikowane słowa.
Było to to samo zdanie, które zapisał na odwrocie kartki z tekstem
piosenki o nim i o Louisie.
Louis dolatywał już do Londynu, sporo godzin później. Telefon
miał wyłączony; lecąc i tak nie mógł go włączać, więc co za
różnica. W uszach miał słuchawki od iPoda, z których leciało
Maroon 5, co wcale nie poprawiało mu samopoczucia.
A czuł się potwornie. Zupełnie, jakby ktoś zmiął go i cisnął
w kąt, zapominając całkowicie o jego istnieniu, o tym, że przed
chwilą był czymś tak ważnym.
Ta myśl sprawiła, że otworzył oczy, marszcząc brwi. Wyciągnął
z kieszeni kartkę z tekstem piosenki napisanym przez Harry'ego; nie
był pewny, czy ma zamiar samodzielnie się tym torturować, czy po
prostu tęskni za chłopakiem, którego kocha.
Rozprostował papier w palcach i przebiegł tekst wzrokiem. Znał go
na pamięć, tyle razy się w niego zaczytywał, analizując każde
słowo. Patrzył na naskrobane na rogach i marginesach słowa i
rysunki, które były z nim wiązane- był jednak pewny, że ta
piosenka nie jest o nim.
Bo jak mogłaby być, skoro Harry odrzucił jego miłość, skoro go
nie kochał?
Chłopak odwrócił kartkę, ponownie ją prostując, wygładzając
rogi. Dostrzegł na dole strony napis, którego wcześniej nie
zauważył. Podniósł papier do oczu, ponownie marszcząc brwi.
Kiedy rozszyfrował słowa, wciągnął ze świstem powietrze, czując
pod powiekami piekące łzy.
Mylił się.
O, Boże, tak bardzo się mylił.
Kiedy Louis wylądował w Londynie, na początku nie włączał
komórki. Chciał najpierw spokojnie zabrać klucze z ich wspólnego
domu do swojego własnego, a musiał się przecież spakować. Udał
się tam więc od razu z lotniska.
Otworzył drzwi i zapalił górne światło, patrząc na korytarz i
meble, które ogląda po raz ostatni w swoim życiu. Mijał je
wszystkie w kompletnej ciszy- tylko jego kroki odbijały się cichym
echem od ścian. Wszedł po schodach, poszedł do swojego pokoju i
powoli zaczął się pakować.
Po około czterdziestu minutach, spakowane miał dodatkowe dwie
walizki, plecak i torbę. Miał samochód, więc nie musiał się
specjalnie ograniczać; po prostu zgarnął wszystko w swoim pokoju i
z całej reszty domu, co tylko należało do niego.
Jednak, kiedy wyszedł ze swojej sypialni, gasząc światło i
zostawiając uchylone drzwi, zatrzymał się i spojrzał na
identyczne drzwi tuż obok swoich.
Pokój Harry'ego.
Nie potrafił się powstrzymać. Po prostu nacisnął klamkę i
wszedł do środka, od progu czując zapach chłopaka. Usiadł na
jego łóżku w kompletnych ciemnościach i zaczął cicho płakać,
wiedząc, że tego pokoju również już nigdy nie zobaczy.
Jak i jego właściciela.
W kieszeni miał jeszcze paragon z Meksyku. Kiedy trochę się
uspokoił, wyjął go oraz wziął długopis z nocnej szafki
Harry'ego. Napisał na nim maczkiem kilka krótkich zdań, a potem po
prostu wyszedł, zamknął dom i wyjechał z tego miejsca na zawsze.
Cześć, Curly. Wiem, że nigdy nie będziesz chciał mnie już
widzieć i pewnie nawet tego nie przeczytasz, kiedy zorientujesz się,
że to ode mnie. Chciałem Cię po prostu przeprosić za to, że
odważyłem się Cię pokochać. Byłoby lepiej, gdybym Ci tego nie
mówił. Boo Bear.
-CZY ONI WSZYSCY DO RESZTY ZIDIOCIELI?!
Zayn trzymał kartkę od Louisa w ręku, podczas gdy Liam stał na
balkonie w jego pokoju i rozmawiał z jego mamą. Niall siedział na
łóżku przyjaciela, mając niezwykle ponury wyraz twarzy.
-Przecież to niedorzeczne! TO JEST NIEMOŻLIWE!
-Zayney, nie unoś się tak... - uspokoił go mrukliwie Niall,
splatając dłonie i patrząc na nie. -Nie ma sensu. I tak nic z tym
nie zrobimy.
Nagły pesymizm u swojego chłopaka zmartwił Zayna, toteż spojrzał
na niego uważniej, a po chwili kucnął obok niego. Położył rękę
na jego splecionych dłoniach i pogładził jego palce kciukiem.
-Skąd taki pomysł? - wydawało się, że w kilkanaście sekund nie
można stać się aż tak łagodnym i spokojnym.
-Zayn, czy ty nic nie widzisz? - powiedział blondyn, patrząc na
chłopaka z poirytowaniem i smutkiem w oczach. -Już dawno temu
zauważyłem, że coś między nimi jest nie tak. I jestem pewien, że
oboje kochają się tak bardzo, jak my, ale nie potrafią tego
zrozumieć. Nie potrafią nic z tym zrobić. Kiedy podjęliśmy w
Grecji decyzję o tym, że nie chcemy im pomagać, zrobiliśmy
najdurniejszą rzecz na świecie.
-Co masz na myśli?
Niall przez chwilę nie odpowiadał, patrząc na Liama
rozmawiającego przez komórkę za szklanymi drzwiami. Był pewny, że
w tej chwili rozmawia z Simonem.
-Mogliśmy im pomóc. Mogliśmy temu wszystkiemu zapobiec, Zayney.
Mogliśmy... zająć się nimi, porozmawiać z każdym z osobna.
Zrobić COKOLWIEK. A teraz straciliśmy wszystkie szanse.
Louis leżał w nocy w łóżku, wpatrując się w biały, czysty
sufit. Ten dom był praktycznie mu obcy- większość czasu spędzał
w domu wspólnym lub w trasie. Tutaj mieszkał tylko wtedy, kiedy
mieli wolne, lub kiedy okazjonalnie nie pojechał do rodziny.
Pościel była świeża i sztywna, nie pachniała Harrym, jak jego
własna, którą zawsze prali razem. Przez to wspomnienie do oczu po
raz kolejny podeszły mu łzy, a świat dookoła się rozmazał.
Chłopak zacisnął powieki, przekręcając się na bok i wtulając
twarz w poduszkę. Stłumił głośny płacz, którego nie potrafił
już dłużej powstrzymywać. Miał dosyć całego świata, dosyć
siebie, dosyć każdego kawałka miłości, której nie potrafił
przerwać, a która zniszczyła wszystko, co do tej pory miał.
Kiedy usypiał ze zmęczenia, w jego głowie nadal kołatało się
to jedno zdanie, które po części nadal dało mu nadzieję, a po
części odebrało mu znów to, co już stracił.
„Chciałbym czasem móc cofnąć czas i zacząć to wszystko od
samego początku, zrobić wszystko całkiem inaczej i wiedzieć, że
zrobiłem to dobrze- że zrobiłem to dla nas obojga, bo nie potrafię
po prostu wyłączyć swoich uczuć.”
Harry'ego obudził dzwonek telefonu, który włączył ledwie
godzinę temu, kładąc się spać w ich wspólnym domu w Londynie.
Rzucił wszystkie bagaże na podłogę; był zmęczony po długiej
podróży, nie chciał niczego więcej poza odrobiną snu.
-Czego? - burknął do słuchawki, przecierając oczy i ziewając.
-ODEBRAŁ!
-Zayn, dobrze się czujesz?
-Ja? Świetnie. Ale kiedy pojutrze wrócimy do Londynu, ty nie
poczujesz nic nigdy więcej, bo zamierzam cię zabić. Kilkakrotnie,
bo będę cię wskrzeszał, żeby znów móc patrzeć na twoją
męczeńską śmierć.
-To bardzo miło z twojej strony – powiedział z jadowitą ironią
Harry, siadając na brzegu łóżka i mierzwiąc sobie włosy. -Skoro
już wiecie, że żyję i tak, jestem w Londynie, dajcie mi się
wszyscy wyspać. Proszę. Jutro mnie będziecie maltretować, i tak
się na to zgadzam.
-Nie masz innego wyboru. Będziemy w kontakcie.
Chłopak odłożył komórkę na stolik obok łóżka, dopiero teraz
patrząc, co na nim jest. Jego ulubiony długopis leżał obok
pomiętego paragonu, na którym coś było niedbale nabazgrane.
Rozprostował świstek i coraz bardziej marszczył brwi, czytając
nakreślone na jego odwrocie słowa.
-Kurwa! – zaklął głośno, mnąc papierek w dłoni. -Boo,
dlaczego ciągle mi to robisz! Dlaczego jesteś tak cholernie ślepy!
Boisz się, Tomlinson. Boisz się wszystkiego, tak czy nie?
Louis siedział w przerażająco pustej kuchni swojego równie
pustego domu, w którym był tylko on i jego, już zimna zresztą
herbata.
Bałeś się kochać i bałeś się mu o tym powiedzieć, bo
bałeś się ryzykować. Po części słusznie, ale tyle samo,
prędzej czy później, straciłbyś nie mówiąc mu tego
wszystkiego.
Boże,
Tomlinson, już kompletnie do niczego się nie nadajesz.
Przecież
go kochasz. Odrzucił cię, okej, ale, do cholery, mógłbyś wziąć
się w garść i przestać go wspominać, jakby był trzy metry pod
ziemią, tylko ruszył się do waszego wspólnego domu i powiedział
mu to wszystko osobiście!
Ale
czy to by coś zmieniło, czy tylko dostałbyś po twarzy? Co,
Tomlinson?
Stchórzyć,
czy nie stchórzyć, oto jest pytanie.
-A ty dokąd się wybierasz, Styles? - zapytał ostro Zayn,
przytrzymując za kaptur bluzy przyjaciela, który mijał go biegiem
w drzwiach wejściowych.
-Dotarło do mnie, że jestem kretynem, przemyślałem wszystko i
właśnie mam zamiar to naprawić!
-Puść go, Zayn – powiedział cicho Liam, kiwając głową. -Niech
zrobi, co musi. Może mu się uda.
-Louis?
Drzwi otworzył mu zdziwiony Niall, trzymając w rękach paczkę
chipsów. Z wrażenia aż zapomniał, jak się gryzie; gapił się na
przyjaciela, chyba nie do końca wiedząc, co ma zrobić.
-We własnej osobie – mruknął ten drugi, stając na palcach i
zaglądając do wnętrza domu. -Jest może Harry?
-N-nie... - wydukał Niall, blednąc. -On... pojechał dwadzieścia
minut temu.
-Dokąd?
-Nie wiem. Chciał coś naprawić.
Harry zadzwonił do drzwi, długo przyciskając guzik. Zrobił to
trzy razy, ale ciągle nikt mu nie otwierał. Pukał do drzwi,
prosząc, żeby Louis go wpuścił, ale w środku panowała martwa
cisza.
Kiedy chłopak zrozumiał, że dom jest pusty, osunął się po
białych drzwiach i ukrył twarz w dłoniach.
*____* dobry rozdział. nie mogę się doczekać następnego. dzięki Tobie (Wam) polubiłam parring Zialla. są słodcy. miło się czyta opo w realiach kiedy 1d istnieje i przy tym jest to normalna historia. przeczytałam już jedną ale tak absurdalną, że nie chciałam czytać takich nigdy więcej. dzięki za przywrócenie wiary w ludzkość! genialne pomysły. +można mieć pytanie? kiedy można się spodziewać nast. rozdziału? - `DŻEEJ.
OdpowiedzUsuńWreszcie znalazłam czas na przeczytanie. Dziękuję za dedykację. ;) Ale.. Znów tak kończyć rozdział?! Kiedyś Cię za to zamorduję. I teraz czekać na następny rozdział i umierać z ciekawości. O tym jaka genialna jesteś to nie muszę już chyba pisać. ;) - Whiskas
OdpowiedzUsuńAż serce się kraje kiedy się czyta jak Larry nie może się dogadać. Trzymam kciuki za nich cholernie mocno. Niech się wreszcie dogadają i będą szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńRozpływam się nad tym jak Zayn jest delikatny i czuły względem Nialla. Uwielbiam tą parkę, mimo iż wiesz, że roszcze sobie prawa do blondyna i nie jestem chętna do dzielenia się. :p
pisz dalej kocie i nie dręcz ich za bardzo.
LAMA
Super! Kocham twojego wspaniałego bloga <3 A i takie pytanko. Czy w tym opowiadaniu Liam jest w związku?
OdpowiedzUsuńO MATYLDOO ♥ ! aż się popłakałam :c ! jakie to smutne :'c--> a ty tak świetnie piszesz :D ! Dopytam się tak samo jak powyższy Anonim czy Lee jest w związku ? Zrób z nim jakoś akcję, błagaam ♥ ! I czekam na next :D !
OdpowiedzUsuń