środa, 19 grudnia 2012

Chapter 11


    Ten rozdział dodaję ze specjalną dedykacją dla Whiskasa- to dzięki niej pojawia się tutaj tak szybko. ;)
  Zdradzę Wam, że aktualnie próbuję dopracować rozdział trzynasty i zabrać się za czternasty, ale to wcale nie jest taka łatwa robota. Niemniej, staram się!

  Przy okazji, chciałabym zareklamować nowe opowiadanie autorstwa mojego oraz Carrie - w notce informacyjnej figuruje jako osoba, która robi nam szablony. Jest to imagine, który bynajmniej nie ma za głównych bohaterów chłopaków z pairingu, tylko... kogoś zupełnie innego.


~*~



  Życie straciło barwy. Louisa nie obchodziło już nic, odkąd usłyszał dźwięk przerwanego połączenia. Niebo nad nim pękło i rozpadło się, jego serce rozerwało się na miliardy cząstek.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że płacze. Miał powód- chłopak, którego kochał, na zawsze go odrzucił.
Od samego początku wiedział, że to uczucie nie powinno istnieć.
   Mimo wszystko, nie spodziewał się takiej reakcji. Nie spodziewał się, że Harry będzie potrafił zrobić mu taką krzywdę- a z pewnością wiedział, jak bardzo go to zabolało.
   To twoja wina, Tomlinson. To twoja cholerna wina. To ty wszystko spieprzyłeś. I powinieneś za to zapłacić.
   Z tą myślą Louis zaczął się pakować, dzwoniąc na lokalne lotnisko.

   Zayn. Lee. Nialler.
   Przepraszam za to, że zostawiam Was w taki oklepany i okrutny sposób, ale chyba nie mógłbym żadnemu z Was spojrzeć w oczy i powiedzieć tego wszystkiego.
Tak więc...
   Dzięki za te wakacje, świetnie się bawiłem. Dziękuję Wam też za wspólny czas, który razem spędziliśmy w zespole- ten się już, niestety, skończył.
   Rozmawiałem przez chwilę z Harrym i zbyt wiele się pozmieniało. Nie dowiedziałem się, gdzie jest, ale ze mną nie będzie problemu- przenoszę się do mojego własnego domu, dopełnię kontrakt (przez kolejne trzy miesiące będziecie musieli mnie jeszcze znosić), a potem po prostu zniknę z Waszego życia.
   Zawsze będziecie moimi braćmi.
   Mam nadzieję, że zrozumiecie,
                                                   Lou.

   Nikt nigdy nie zrozumie, dlaczego Harry tak postąpił. On sam do końca tego nie rozumiał, ale wiedział, że tak będzie lepiej. To trochę tak, jak powiedział Louis: chciał go chronić przed samym sobą.
   Siedząc w samolocie powrotnym do Londynu, skąd miał zamiar pojechać do rodziny, zastanawiał się nad tym wszystkim po raz tysięczny. Oczywiście, chciał, żeby Louis był jego, żeby mógł z nim być, ale dobrze wiedział, że to nigdy nie będzie funkcjonowało normalnie, choćby i oboje- jak w tym przypadku- kochali siebie nawzajem. Było wiele pytań bez odpowiedzi, ale odpowiedzią na wszystkie inne było jedno zdanie, które Harry nieustannie powtarzał sobie w głowie.
   Zrobiłem to dla niego, a nie dla siebie, a gdybym musiał to zrobić jeszcze raz- zrobiłbym.
   Wiedział, że zaczną się pytania. Wiedział, że Louis już nigdy mu tego nie wybaczy, i w ten czy inny sposób właśnie rozpadło się niezniszczalne One Direction. Ale tak nadal będzie potrafił utrzymać swoją, Louisa i chłopaków opinię publiczną, bez narażania pozostałej trójki na cokolwiek złego ze strony mediów i fanów.
   Tak, Harry już teraz wiedział, że musi odejść. Dodatkowo był pewny, że Louis, unosząc się honorem i nie mogąc wytrzymać, będąc w jednym pomieszczeniu z nim, zrobi to samo.
 -Przepraszam, mógłbym prosić o wodę? - zapytał przechodzącej stewardessy, patrząc na nią z bladym uśmiechem. Po jej oczach widział, że aż za dobrze wiedziała, kim jest i skąd ma pieniądze na klasę biznesową.
 -Oczywiście, panie Sty... - zająknęła się, uśmiechając nerwowo. -Oczywiście.
   Harry oparł głowę o zagłówek, zamykając na kilka sekund oczy. Był świadom tego, jak wielką krzywdę wyrządził Louisowi i że nigdy już nie zdoła tego naprawić. Zachował się najgorzej, jak mógł. Bo jaki inny człowiek, który kocha drugą osobę, słysząc od niej to wyznanie odrzuca ją?
W pewnym sensie tłumaczeniem samego siebie było: „zrobiłem to dla jego dobra i dla dobra reszty zespołu”. Było to odrobinę naciągane. Przede wszystkim dlatego, że Harry odrzucił Louisa z zupełnie innego powodu.
   Kiedyś, dawno temu, rozmawiał z Zaynem tuż po tym, jak zerwała z nim dziewczyna. Chłopak był załamany, bo naprawdę mu zależało; nie była to miłość, ale owszem, zakochanie, coś podobnego. Cierpiał, bo Kylie była naprawdę świetną osobą, a jej strata wymagała od niego zbyt wiele; przez kilka miesięcy bał się komukolwiek zaufać, by znów nie zostać oszukanym. I podczas owej rozmowy, Mulat powiedział Harry'emu jedno zdanie, które bardzo zapadło mu w pamięć. Zdanie, które automatycznie pojawiło mu się w głowie, kiedy usłyszał od Louisa te dwa, proste i jednocześnie skomplikowane słowa.
Było to to samo zdanie, które zapisał na odwrocie kartki z tekstem piosenki o nim i o Louisie.

   Louis dolatywał już do Londynu, sporo godzin później. Telefon miał wyłączony; lecąc i tak nie mógł go włączać, więc co za różnica. W uszach miał słuchawki od iPoda, z których leciało Maroon 5, co wcale nie poprawiało mu samopoczucia.
A czuł się potwornie. Zupełnie, jakby ktoś zmiął go i cisnął w kąt, zapominając całkowicie o jego istnieniu, o tym, że przed chwilą był czymś tak ważnym.
   Ta myśl sprawiła, że otworzył oczy, marszcząc brwi. Wyciągnął z kieszeni kartkę z tekstem piosenki napisanym przez Harry'ego; nie był pewny, czy ma zamiar samodzielnie się tym torturować, czy po prostu tęskni za chłopakiem, którego kocha.
Rozprostował papier w palcach i przebiegł tekst wzrokiem. Znał go na pamięć, tyle razy się w niego zaczytywał, analizując każde słowo. Patrzył na naskrobane na rogach i marginesach słowa i rysunki, które były z nim wiązane- był jednak pewny, że ta piosenka nie jest o nim.
Bo jak mogłaby być, skoro Harry odrzucił jego miłość, skoro go nie kochał?
   Chłopak odwrócił kartkę, ponownie ją prostując, wygładzając rogi. Dostrzegł na dole strony napis, którego wcześniej nie zauważył. Podniósł papier do oczu, ponownie marszcząc brwi. Kiedy rozszyfrował słowa, wciągnął ze świstem powietrze, czując pod powiekami piekące łzy.
Mylił się.
O, Boże, tak bardzo się mylił.

   Kiedy Louis wylądował w Londynie, na początku nie włączał komórki. Chciał najpierw spokojnie zabrać klucze z ich wspólnego domu do swojego własnego, a musiał się przecież spakować. Udał się tam więc od razu z lotniska.
   Otworzył drzwi i zapalił górne światło, patrząc na korytarz i meble, które ogląda po raz ostatni w swoim życiu. Mijał je wszystkie w kompletnej ciszy- tylko jego kroki odbijały się cichym echem od ścian. Wszedł po schodach, poszedł do swojego pokoju i powoli zaczął się pakować.
   Po około czterdziestu minutach, spakowane miał dodatkowe dwie walizki, plecak i torbę. Miał samochód, więc nie musiał się specjalnie ograniczać; po prostu zgarnął wszystko w swoim pokoju i z całej reszty domu, co tylko należało do niego.
Jednak, kiedy wyszedł ze swojej sypialni, gasząc światło i zostawiając uchylone drzwi, zatrzymał się i spojrzał na identyczne drzwi tuż obok swoich.
Pokój Harry'ego.
   Nie potrafił się powstrzymać. Po prostu nacisnął klamkę i wszedł do środka, od progu czując zapach chłopaka. Usiadł na jego łóżku w kompletnych ciemnościach i zaczął cicho płakać, wiedząc, że tego pokoju również już nigdy nie zobaczy.
Jak i jego właściciela.
   W kieszeni miał jeszcze paragon z Meksyku. Kiedy trochę się uspokoił, wyjął go oraz wziął długopis z nocnej szafki Harry'ego. Napisał na nim maczkiem kilka krótkich zdań, a potem po prostu wyszedł, zamknął dom i wyjechał z tego miejsca na zawsze.

   Cześć, Curly. Wiem, że nigdy nie będziesz chciał mnie już widzieć i pewnie nawet tego nie przeczytasz, kiedy zorientujesz się, że to ode mnie. Chciałem Cię po prostu przeprosić za to, że odważyłem się Cię pokochać. Byłoby lepiej, gdybym Ci tego nie mówił. Boo Bear.

   -CZY ONI WSZYSCY DO RESZTY ZIDIOCIELI?!
Zayn trzymał kartkę od Louisa w ręku, podczas gdy Liam stał na balkonie w jego pokoju i rozmawiał z jego mamą. Niall siedział na łóżku przyjaciela, mając niezwykle ponury wyraz twarzy.
 -Przecież to niedorzeczne! TO JEST NIEMOŻLIWE!
 -Zayney, nie unoś się tak... - uspokoił go mrukliwie Niall, splatając dłonie i patrząc na nie. -Nie ma sensu. I tak nic z tym nie zrobimy.
   Nagły pesymizm u swojego chłopaka zmartwił Zayna, toteż spojrzał na niego uważniej, a po chwili kucnął obok niego. Położył rękę na jego splecionych dłoniach i pogładził jego palce kciukiem.
 -Skąd taki pomysł? - wydawało się, że w kilkanaście sekund nie można stać się aż tak łagodnym i spokojnym.  
 -Zayn, czy ty nic nie widzisz? - powiedział blondyn, patrząc na chłopaka z poirytowaniem i smutkiem w oczach. -Już dawno temu zauważyłem, że coś między nimi jest nie tak. I jestem pewien, że oboje kochają się tak bardzo, jak my, ale nie potrafią tego zrozumieć. Nie potrafią nic z tym zrobić. Kiedy podjęliśmy w Grecji decyzję o tym, że nie chcemy im pomagać, zrobiliśmy najdurniejszą rzecz na świecie.
 -Co masz na myśli?
   Niall przez chwilę nie odpowiadał, patrząc na Liama rozmawiającego przez komórkę za szklanymi drzwiami. Był pewny, że w tej chwili rozmawia z Simonem.
-Mogliśmy im pomóc. Mogliśmy temu wszystkiemu zapobiec, Zayney. Mogliśmy... zająć się nimi, porozmawiać z każdym z osobna. Zrobić COKOLWIEK. A teraz straciliśmy wszystkie szanse.

   Louis leżał w nocy w łóżku, wpatrując się w biały, czysty sufit. Ten dom był praktycznie mu obcy- większość czasu spędzał w domu wspólnym lub w trasie. Tutaj mieszkał tylko wtedy, kiedy mieli wolne, lub kiedy okazjonalnie nie pojechał do rodziny.
Pościel była świeża i sztywna, nie pachniała Harrym, jak jego własna, którą zawsze prali razem. Przez to wspomnienie do oczu po raz kolejny podeszły mu łzy, a świat dookoła się rozmazał.
   Chłopak zacisnął powieki, przekręcając się na bok i wtulając twarz w poduszkę. Stłumił głośny płacz, którego nie potrafił już dłużej powstrzymywać. Miał dosyć całego świata, dosyć siebie, dosyć każdego kawałka miłości, której nie potrafił przerwać, a która zniszczyła wszystko, co do tej pory miał.
   Kiedy usypiał ze zmęczenia, w jego głowie nadal kołatało się to jedno zdanie, które po części nadal dało mu nadzieję, a po części odebrało mu znów to, co już stracił.

   „Chciałbym czasem móc cofnąć czas i zacząć to wszystko od samego początku, zrobić wszystko całkiem inaczej i wiedzieć, że zrobiłem to dobrze- że zrobiłem to dla nas obojga, bo nie potrafię po prostu wyłączyć swoich uczuć.”

   Harry'ego obudził dzwonek telefonu, który włączył ledwie godzinę temu, kładąc się spać w ich wspólnym domu w Londynie. Rzucił wszystkie bagaże na podłogę; był zmęczony po długiej podróży, nie chciał niczego więcej poza odrobiną snu.
 -Czego? - burknął do słuchawki, przecierając oczy i ziewając.
 -ODEBRAŁ!
 -Zayn, dobrze się czujesz?
 -Ja? Świetnie. Ale kiedy pojutrze wrócimy do Londynu, ty nie poczujesz nic nigdy więcej, bo zamierzam cię zabić. Kilkakrotnie, bo będę cię wskrzeszał, żeby znów móc patrzeć na twoją męczeńską śmierć.
 -To bardzo miło z twojej strony – powiedział z jadowitą ironią Harry, siadając na brzegu łóżka i mierzwiąc sobie włosy. -Skoro już wiecie, że żyję i tak, jestem w Londynie, dajcie mi się wszyscy wyspać. Proszę. Jutro mnie będziecie maltretować, i tak się na to zgadzam.
 -Nie masz innego wyboru. Będziemy w kontakcie.
   Chłopak odłożył komórkę na stolik obok łóżka, dopiero teraz patrząc, co na nim jest. Jego ulubiony długopis leżał obok pomiętego paragonu, na którym coś było niedbale nabazgrane. Rozprostował świstek i coraz bardziej marszczył brwi, czytając nakreślone na jego odwrocie słowa.
 -Kurwa! – zaklął głośno, mnąc papierek w dłoni. -Boo, dlaczego ciągle mi to robisz! Dlaczego jesteś tak cholernie ślepy!

   Boisz się, Tomlinson. Boisz się wszystkiego, tak czy nie?
   Louis siedział w przerażająco pustej kuchni swojego równie pustego domu, w którym był tylko on i jego, już zimna zresztą herbata.
   Bałeś się kochać i bałeś się mu o tym powiedzieć, bo bałeś się ryzykować. Po części słusznie, ale tyle samo, prędzej czy później, straciłbyś nie mówiąc mu tego wszystkiego.
Boże, Tomlinson, już kompletnie do niczego się nie nadajesz.
   Przecież go kochasz. Odrzucił cię, okej, ale, do cholery, mógłbyś wziąć się w garść i przestać go wspominać, jakby był trzy metry pod ziemią, tylko ruszył się do waszego wspólnego domu i powiedział mu to wszystko osobiście!
   Ale czy to by coś zmieniło, czy tylko dostałbyś po twarzy? Co, Tomlinson?
   Stchórzyć, czy nie stchórzyć, oto jest pytanie.

   -A ty dokąd się wybierasz, Styles? - zapytał ostro Zayn, przytrzymując za kaptur bluzy przyjaciela, który mijał go biegiem w drzwiach wejściowych.
 -Dotarło do mnie, że jestem kretynem, przemyślałem wszystko i właśnie mam zamiar to naprawić!
 -Puść go, Zayn – powiedział cicho Liam, kiwając głową. -Niech zrobi, co musi. Może mu się uda.

   -Louis?
   Drzwi otworzył mu zdziwiony Niall, trzymając w rękach paczkę chipsów. Z wrażenia aż zapomniał, jak się gryzie; gapił się na przyjaciela, chyba nie do końca wiedząc, co ma zrobić.
 -We własnej osobie – mruknął ten drugi, stając na palcach i zaglądając do wnętrza domu. -Jest może Harry?
 -N-nie... - wydukał Niall, blednąc. -On... pojechał dwadzieścia minut temu.
 -Dokąd?
 -Nie wiem. Chciał coś naprawić.

   Harry zadzwonił do drzwi, długo przyciskając guzik. Zrobił to trzy razy, ale ciągle nikt mu nie otwierał. Pukał do drzwi, prosząc, żeby Louis go wpuścił, ale w środku panowała martwa cisza.
Kiedy chłopak zrozumiał, że dom jest pusty, osunął się po białych drzwiach i ukrył twarz w dłoniach.


5 komentarzy:

  1. *____* dobry rozdział. nie mogę się doczekać następnego. dzięki Tobie (Wam) polubiłam parring Zialla. są słodcy. miło się czyta opo w realiach kiedy 1d istnieje i przy tym jest to normalna historia. przeczytałam już jedną ale tak absurdalną, że nie chciałam czytać takich nigdy więcej. dzięki za przywrócenie wiary w ludzkość! genialne pomysły. +można mieć pytanie? kiedy można się spodziewać nast. rozdziału? - `DŻEEJ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie znalazłam czas na przeczytanie. Dziękuję za dedykację. ;) Ale.. Znów tak kończyć rozdział?! Kiedyś Cię za to zamorduję. I teraz czekać na następny rozdział i umierać z ciekawości. O tym jaka genialna jesteś to nie muszę już chyba pisać. ;) - Whiskas

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż serce się kraje kiedy się czyta jak Larry nie może się dogadać. Trzymam kciuki za nich cholernie mocno. Niech się wreszcie dogadają i będą szczęśliwi.

    Rozpływam się nad tym jak Zayn jest delikatny i czuły względem Nialla. Uwielbiam tą parkę, mimo iż wiesz, że roszcze sobie prawa do blondyna i nie jestem chętna do dzielenia się. :p

    pisz dalej kocie i nie dręcz ich za bardzo.
    LAMA

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Kocham twojego wspaniałego bloga <3 A i takie pytanko. Czy w tym opowiadaniu Liam jest w związku?

    OdpowiedzUsuń
  5. O MATYLDOO ♥ ! aż się popłakałam :c ! jakie to smutne :'c--> a ty tak świetnie piszesz :D ! Dopytam się tak samo jak powyższy Anonim czy Lee jest w związku ? Zrób z nim jakoś akcję, błagaam ♥ ! I czekam na next :D !

    OdpowiedzUsuń