sobota, 22 grudnia 2012

Chapter 9


   Nie dodawałam rozdziału cholerę czasu, wiem. Zawodzę Was... ale się staram. Chociaż ledwie mam czas na pisanie chociażby durnych shotów.. to się staram. 
   Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy jeszcze nie poddali się w czytaniu i czekaniu.


~*~

    Harry obudził się jeszcze przed wchodem słońca. Od trzech dni byli wszyscy razem na dwumiesięcznych wakacjach. Póki co, przez następny tydzień mieli siedzieć tutaj, w prywatnym kurorcie w Grecji, gdzie mogli do woli wylegiwać się na słońcu i spać do południa.
   Chłopak przetarł oczy ręką, wstając i podchodząc do okna. Spojrzał na połyskujące w ciemności morze, które mieniło się tysiącami kolorów. Pierwsze łuny wschodzącego słońca powoli wkradały się na niebo, zabarwiając również wodę; połyskiwała turkusem, granatem i jasnym błękitem, a za chwilę odbijała soczystą zieleń i blady niebieski. Harry od razu skojarzył je z oczami Louisa, które zawsze były pełne różnych kolorów i odcieni.
   Westchnął, opierając się plecami o ścianę i zamykając na chwilę oczy. Menadżerowie wyraźnie powiedzieli im, że żaden nie może spędzić ani jeden godziny w ciągu tych wakacji bez reszty grupy. Oczywiście, mogli się rozłączać na mieście i tak dalej, a także jeździć samotnie w okolice, ale gdy Harry chciał urwać się na trzy tygodnie do rodziny, kategorycznie mu tego zabroniono.
Był więc skazany na fałszywe uśmiechy, wymuszony śmiech i udawanie dobrej zabawy, kiedy obok niego siedział Louis, kiedy musiał na niego patrzeć z niewyobrażalnym bólem w sercu.
   Louis do tej pory nie zauważył, że dzieje się coś o wiele gorszego, niż to, co wmówił mu Harry. Po tym wszystkim, po zatruciu tabletkami i paru chwilach zbliżenia, kiedy młodszy chłopak nagle zrozumiał, że dzieje się coś niebezpiecznego, coś, czego Louis nigdy nie będzie chciał poznać, a co dopiero zrozumieć i zaakceptować... zaczął panikować. Zaczął też cierpieć na bezsenność i prawie nic nie jadł. Czasem nawet podbierał Zaynowi papierosy, kiedy był całkiem rozbity. Wyjeżdżając do Grecji, załatwił sobie ciągły dostęp do wina, co też nie było dobrym rozwiązaniem- pił tylko i wyłącznie wino oraz wodę. Całkowicie wyparował zabawny, wesoły i rozgadany chłopak, jakbym był Harry Styles. Na jego miejscu pojawił się nerwowy, ponury chłopak, który nie potrafił sobie poradzić z miłością do najlepszego przyjaciela.

    Louis obudził się kilkanaście minut po siódmej rano. Za oknem słońce już przygrzewało, ocieplając wodę i piasek na plaży. Na dzisiaj zapowiadali niesamowicie piękną pogodę, ale on i tak planował zostać w swoim pokoju.
Usiadł na krańcu łóżka, chowając twarz w dłoniach. Pod powiekami nadal widział zamglone urywki ze swojego snu. Jednego z wielu, przez które cierpiał jeszcze bardziej. Kiedy śnił o Harrym, zawsze kończyło się to źle.

   -Ale jak to, nie odzywa się do ciebie? - zapytał Liam, patrząc badawczo na Louisa. Wyglądał na spiętego.
 -Normalnie – burknął starszy z nich, skręcając w kolejną ulicę. Wiózł przyjaciela do domu, dopiero co odebrał go ze szpitala. -Odkąd wróciłem od ciebie po tamtej rozmowie, wszystko się zmieniło. Od tamtego zdarzenia na kanapie, właściwie. Do niczego nie doszło, ale Hazz zachowuje się... inaczej – Louis wzruszył ramionami. -Zupełnie, jakby każdego z nas chciał trzymać na dystans. Z dnia na dzień coraz bardziej się w sobie zamyka, już nawet nie chce ze mną rozmawiać. Nie wiem, co się dzieje.
   Chłopak zaparkował samochód na żwirowanym pojeździe i wyłączył silnik. Przez chwilę patrzył tępo przed siebie, a Liam zastanawiał się, co powinien powiedzieć.
 -Wiesz, Lee? - podjął w końcu Louis, patrząc na siedzącego obok przyjaciela. -Ja go po prostu za bardzo kocham, żeby móc zrobić cokolwiek, co mogłoby mu zaszkodzić. Dlatego nie mam zamiaru mu o tym mówić.
 -Lou, jesteś pewny, że...
 -Jestem pewny. Tak będzie po prostu lepiej. Nie stanie się nic, co nigdy nie powinno się stać i wszyscy będą żyć tak, jak wcześniej.
 -Będziesz umiał to znieść?
   Przez chwilę starszy z nich zacisnął zęby, patrząc w bok. Mimo to, Liam zauważył, że zaszkliły mu się oczy.
 -Będę musiał.

    -Hej, Hazz, nie idziesz na plażę? - Niall stanął obok przyjaciela z ręcznikiem przewieszonym przez ramię i w okularach przeciwsłonecznych na nosie.
 -Nie, nie mam ochoty. Wolę tu posiedzieć i... pisać – odparł powoli Harry, podnosząc notatnik z długopisem do góry. -W końcu muszę chwilę odpocząć, zająć się swoimi sprawami na spokojnie.
 -Wszystko w porządku? - blondyn usiadł na leżaku obok, patrząc na przyjaciela.
 -Tak, jest okej – mruknął Harry, bazgrząc coś w rogu kartki. Kiedy zdał sobie sprawę, że to litera L, zamazał ją szybko. -Po prostu nie mam ochoty nigdzie się dzisiaj ruszać. Chcę zrobić coś konkretnego, więc próbuję pisać teksty do piosenek – wzruszył ramionami.
   Irlandczyk pokręcił głową, wstając i poklepując młodszego chłopaka po ramieniu. Spojrzał na zbliżającego się Zayna i uśmiechnął się kącikami ust.
 -Lee idzie z nami. Louis zostaje, więc gdyby coś się działo, pierwsze co, to pisz do niego – powiedział jeszcze i zostawił Harry'ego samego z kartkami papieru, długopisem i zbyt wieloma myślami naraz.

    -Myślisz, że coś wtedy zaszło między Lou i Hazzą? - zapytał cicho Niall, siedząc na ciepłym piasku obok Zayna i patrząc na spokojne morze przed sobą. -Pamiętasz, na kanapie?
 -Nie wiem – odparł zupełnie szczerze Mulat, przesypując złote ziarenka między palcami. -Wydaje mi się, że to dosyć krucha sytuacja. Ale może nie powinniśmy próbować im pomóc.
 -Dlaczego?
 -Niall... - chłopak westchnął cicho, mierzwiąc sobie włosy i patrząc w inną stronę. -To nie jest nasza sprawa. Jeśli coś jest nie tak, prędzej czy później każdy z nas się dowie i problem zostanie rozwiązany. To są ich prywatne sprawy, nie powinniśmy w to ingerować – przeniósł spojrzenie prosto na siedzącego obok blondyna, zagryzając dolną wargę. -Ani ty, ani ja nie chcielibyśmy, żeby ktoś bawił się w naszą swatkę. Sami sobie z tym poradziliśmy. Jeśli coś dzieje się między Harrym i Louisem... też powinni sami to zrozumieć.

    Słowa błyskawicznie pojawiały się na papierze, tworząc kolejne zwrotki. Tekst wydawał się być przepełniony smutkiem i płonnymi nadziejami. Był tak niepodobny do charakteru Harry'ego; jego autorstwo prędzej przypisywano by Liamowi. Mimo to, piosenkarz czuł, że to właśnie tak powinno wyglądać, że tekst jest odzwierciedleniem jego uczuć, jego duszy.
   Kluczył pomiędzy linijkami, poprawiając drobne błędy lub wprowadzając nieznaczne zmiany. Napisał cztery zwrotki i refren, który powtarza się dwa razy. Był z siebie dumny, chociaż nie spodziewał się, że to wszystko, co czuje, można ująć w tak pięknie zgrane słowa.
   Popatrzył na zdania, badając ich sens. Bez wątpienia, każdy czytający doszukałby się w nich bezbrzeżnego cierpienia, melancholii, może nawet tęsknoty. Ale Harry dobrze wiedział, że to jest to, że ten kawałek papieru może być kluczem do zupełnie nowych drzwi, za którymi był świat, całkiem nowy i odmienny.
Świat, który chciałby poznać, ale nie potrafiłaby go dzielić samodzielnie.
   Wyrwał kartkę z notatnika, zmiął ją w kulkę i rzucił za siebie. Po chwili znów wziął się do pracy, zapominając o otaczającym go świecie.

    Louis zszedł wieczorem do basenów, żeby spokojnie móc pomyśleć i odetchnąć już chłodniejszym powietrzem. Usiadł na jednym z trzech rozstawionych leżaków, patrząc na niebo nad sobą.
   Zamknął na moment oczy, próbując przywołać w pamięci uśmiech Harry'ego. Nie widział go już prawie w ogóle; młodszy chłopak przeważnie go unikał, chociaż Louis nie wiedział, dlaczego. Tęsknił za jego bliskością, za jego przyjaźnią. Prawda, sam starał się trzymać go trochę na dystans, ze względu na uczucie, które do niego żywił, ale... nigdy nie odtrącał go tak, jak zrobił mu to Harry. To bolało.
   Chłopak podniósł powieki, wzdychając. Rozejrzał się dookoła, próbując zrozumieć, gdzie popełnił błąd. Wydawało mu się, że usłyszał kroki. Obejrzał się przez lewe ramię, ale nikogo nie zauważył; leżała tam tylko zmięta kulka papieru.
Wiedziony ciekawością piosenkarz wstał i podniósł znalezisko. Rozprostował kartkę i od razu poznał pismo swojego najlepszego przyjaciela. Podszedł do basenu, który był idealni wystawiony na światło księżyca, żeby móc rozszyfrować tekst.
   Na początku nic z tego nie rozumiał. Od razu wiedział, że to miała być piosenka. Nie wiedział tylko, o kim i czemu przeraża go, że tak smutny tekst napisał akurat Harry. Chwilę potem spojrzał na marginesy i rogi kartki, dostrzegając w nich drobne zapiski i rysunki. Rozpoznał częste powtórzenie nakreślonej litery L i kilka drobnych, zamazanych napisów „Boo”.
   Louis zamarł. Nie mógł, nie potrafił zrozumieć, co to wszystko może oznaczać. Do głowy przychodziło mu tylko to, że Harry mógł odwzajemniać jego uczucie, ale to byłby przecież szczyt absurdu. Może sprawiało mu ból to, że nagle się od siebie odsunęli? Czy dlatego napisał tę piosenkę?
   Chłopak usiadł ponownie na leżaku, jeszcze raz czytając tekst, linijka po linijce. Był naprawdę piękny, pełny głębi i ukrytego sensu. Wersy idealnie się ze sobą zgrywały, rytm był zachowany. To było coś drobnego, ale nadzwyczajnie cudownego.


I czy potrafiłbym żyć bez tego
Jednego spojrzenia prosto w oczy
Czy potrafiłbym zrozumieć
Dlaczego boję się dotykać
Dlaczego boję się oddychać
Dlaczego boję się żyć

I czy mógłbym żyć bez tego
Jednego imienia na moich ustach
Czy potrafiłabym dostrzec
Dlaczego wszystko cichnie
Dlaczego wszystko spowalnia
Dlaczego wszystko umiera


  


  

6 komentarzy:

  1. dklasjflkdgds' co tu więcej mówić ;___;
    Szkoda mi Louisa, bidulka odtrącana przez Hazzę :c
    Czekam na następny. :3
    ~ Jaredachu

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, znam ten drugi fragment z Lou! :D

    Genialny rozdział. W ogóle uwielbiam to opowiadanie. Jedno z niewielu, jakim w ogóle poświęcam uwagę i na jakie czekam.

    Myślę, że Zayn ma rację. Chłopaki nie powinni się wtrącać między Larry'ego.
    Ale z drugiej strony... Może gdyby się wtrącili, kociaki szybciej zrozumiałyby, że powinni być razem?
    Cholera, sama już nie wiem.

    Mam nadzieję, że nie każesz tak długo czekać na kolejny rozdział?

    Strasznie chaotyczny ten komentarz, co nie?
    Ale nie mam jakoś weny na coś składniejszego.
    To co mi tutaj umknęło, powiedziałam Ci jak pisałaś ten rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. awww genialny rozdzial taki troszkę smutny .. mam nadzieję że HAZZ znajdzie w koncu odwagę i powie to co czuje .. biedny nieszczęśliwe zakochany ♥ misiaki moje kochane ♥ CZekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz ten komentarz, żebyś się już denerwować nie musiała. :D
    Fajny taki urlop w Grecji, chciałoby się, oj chciało, szczególnie patrząc na pogodę za oknem ://
    Biedne te chłopaki, nie mogą się dogadać, a szkoda, bo Niall i Zyan się normalnie zeszli bez żadnych scen, ale ja wiem, musi być akcja żeby nie było nudno. :D
    Fajnie, że inni nie będą się wpieprzać, bo to by tylko pogorszyło sprawę. Muszą to załatwić sami, czy ja wiem, czy po męsku...
    Taki smutnawy ten rozdział. Ładny ten tekst na końcu. Skąd go masz? To Twój czy jakiś znany tylko ja niedoinformowana?
    Oby na następny nie trzeba było czekać tak długo. ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co napisać.
    Słowo piękne nie oddaje tego jakie wrażenie wywarł na mnie ten rozdział.
    Mam wielką nadzieje że wszystko dojdzie do ładu.
    Szkoda mi Hazzy.
    Pozdrawiam i czekam na następną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog, super opowiadanie, super bohaterzy ;D

    OdpowiedzUsuń