Nie dodawałam rozdziału cholerę czasu, wiem. Zawodzę Was... ale się staram. Chociaż ledwie mam czas na pisanie chociażby durnych shotów.. to się staram.
Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy jeszcze nie poddali się w czytaniu i czekaniu.
~*~
Harry obudził się jeszcze przed wchodem słońca. Od trzech dni
byli wszyscy razem na dwumiesięcznych wakacjach. Póki co, przez
następny tydzień mieli siedzieć tutaj, w prywatnym kurorcie w
Grecji, gdzie mogli do woli wylegiwać się na słońcu i spać do
południa.
Chłopak przetarł oczy ręką, wstając i podchodząc do okna.
Spojrzał na połyskujące w ciemności morze, które mieniło się
tysiącami kolorów. Pierwsze łuny wschodzącego słońca powoli
wkradały się na niebo, zabarwiając również wodę; połyskiwała
turkusem, granatem i jasnym błękitem, a za chwilę odbijała
soczystą zieleń i blady niebieski. Harry od razu skojarzył je z
oczami Louisa, które zawsze były pełne różnych kolorów i
odcieni.
Westchnął, opierając się plecami o ścianę i zamykając na
chwilę oczy. Menadżerowie wyraźnie powiedzieli im, że żaden nie
może spędzić ani jeden godziny w ciągu tych wakacji bez reszty
grupy. Oczywiście, mogli się rozłączać na mieście i tak dalej,
a także jeździć samotnie w okolice, ale gdy Harry chciał urwać
się na trzy tygodnie do rodziny, kategorycznie mu tego zabroniono.
Był więc skazany na fałszywe uśmiechy, wymuszony śmiech i
udawanie dobrej zabawy, kiedy obok niego siedział Louis, kiedy
musiał na niego patrzeć z niewyobrażalnym bólem w sercu.
Louis do tej pory nie zauważył, że dzieje się coś o wiele
gorszego, niż to, co wmówił mu Harry. Po tym wszystkim, po
zatruciu tabletkami i paru chwilach zbliżenia, kiedy młodszy
chłopak nagle zrozumiał, że dzieje się coś niebezpiecznego, coś,
czego Louis nigdy nie będzie chciał poznać, a co dopiero zrozumieć
i zaakceptować... zaczął panikować. Zaczął też cierpieć na
bezsenność i prawie nic nie jadł. Czasem nawet podbierał Zaynowi
papierosy, kiedy był całkiem rozbity. Wyjeżdżając do Grecji,
załatwił sobie ciągły dostęp do wina, co też nie było dobrym
rozwiązaniem- pił tylko i wyłącznie wino oraz wodę. Całkowicie
wyparował zabawny, wesoły i rozgadany chłopak, jakbym był Harry
Styles. Na jego miejscu pojawił się nerwowy, ponury chłopak, który
nie potrafił sobie poradzić z miłością do najlepszego
przyjaciela.
Louis obudził się kilkanaście minut po siódmej rano. Za oknem
słońce już przygrzewało, ocieplając wodę i piasek na plaży. Na
dzisiaj zapowiadali niesamowicie piękną pogodę, ale on i tak
planował zostać w swoim pokoju.
Usiadł na krańcu łóżka, chowając twarz w dłoniach. Pod
powiekami nadal widział zamglone urywki ze swojego snu. Jednego z
wielu, przez które cierpiał jeszcze bardziej. Kiedy śnił o
Harrym, zawsze kończyło się to źle.
-Ale jak to, nie odzywa się do ciebie? - zapytał Liam, patrząc
badawczo na Louisa. Wyglądał na spiętego.
-Normalnie –
burknął starszy z nich, skręcając w kolejną ulicę. Wiózł
przyjaciela do domu, dopiero co odebrał go ze szpitala. -Odkąd
wróciłem od ciebie po tamtej rozmowie, wszystko się zmieniło. Od
tamtego zdarzenia na kanapie, właściwie. Do niczego nie doszło,
ale Hazz zachowuje się... inaczej – Louis wzruszył ramionami.
-Zupełnie, jakby każdego z nas chciał trzymać na dystans. Z dnia
na dzień coraz bardziej się w sobie zamyka, już nawet nie chce ze
mną rozmawiać. Nie wiem, co się dzieje.
Chłopak
zaparkował samochód na żwirowanym pojeździe i wyłączył silnik.
Przez chwilę patrzył tępo przed siebie, a Liam zastanawiał się,
co powinien powiedzieć.
-Wiesz, Lee? -
podjął w końcu Louis, patrząc na siedzącego obok przyjaciela.
-Ja go po prostu za bardzo kocham, żeby móc zrobić cokolwiek, co
mogłoby mu zaszkodzić. Dlatego nie mam zamiaru mu o tym mówić.
-Lou, jesteś
pewny, że...
-Jestem pewny.
Tak będzie po prostu lepiej. Nie stanie się nic, co nigdy nie
powinno się stać i wszyscy będą żyć tak, jak wcześniej.
-Będziesz
umiał to znieść?
Przez chwilę
starszy z nich zacisnął zęby, patrząc w bok. Mimo to, Liam
zauważył, że zaszkliły mu się oczy.
-Będę musiał.
-Hej, Hazz, nie idziesz na plażę? - Niall stanął obok przyjaciela
z ręcznikiem przewieszonym przez ramię i w okularach
przeciwsłonecznych na nosie.
-Nie, nie mam ochoty. Wolę tu posiedzieć i... pisać – odparł
powoli Harry, podnosząc notatnik z długopisem do góry. -W końcu
muszę chwilę odpocząć, zająć się swoimi sprawami na spokojnie.
-Wszystko w porządku? - blondyn usiadł na leżaku obok, patrząc na
przyjaciela.
-Tak, jest okej – mruknął Harry, bazgrząc coś w rogu kartki.
Kiedy zdał sobie sprawę, że to litera L, zamazał ją szybko. -Po
prostu nie mam ochoty nigdzie się dzisiaj ruszać. Chcę zrobić coś
konkretnego, więc próbuję pisać teksty do piosenek – wzruszył
ramionami.
Irlandczyk pokręcił głową, wstając i poklepując młodszego
chłopaka po ramieniu. Spojrzał na zbliżającego się Zayna i
uśmiechnął się kącikami ust.
-Lee idzie z nami. Louis zostaje, więc gdyby coś się działo,
pierwsze co, to pisz do niego – powiedział jeszcze i zostawił
Harry'ego samego z kartkami papieru, długopisem i zbyt wieloma
myślami naraz.
-Myślisz, że coś wtedy zaszło między Lou i Hazzą? - zapytał
cicho Niall, siedząc na ciepłym piasku obok Zayna i patrząc na
spokojne morze przed sobą. -Pamiętasz, na kanapie?
-Nie wiem – odparł zupełnie szczerze Mulat, przesypując złote
ziarenka między palcami. -Wydaje mi się, że to dosyć krucha
sytuacja. Ale może nie powinniśmy próbować im pomóc.
-Dlaczego?
-Niall... - chłopak westchnął cicho, mierzwiąc sobie włosy i
patrząc w inną stronę. -To nie jest nasza sprawa. Jeśli coś jest
nie tak, prędzej czy później każdy z nas się dowie i problem
zostanie rozwiązany. To są ich prywatne sprawy, nie powinniśmy w
to ingerować – przeniósł spojrzenie prosto na siedzącego obok
blondyna, zagryzając dolną wargę. -Ani ty, ani ja nie
chcielibyśmy, żeby ktoś bawił się w naszą swatkę. Sami sobie z
tym poradziliśmy. Jeśli coś dzieje się między Harrym i
Louisem... też powinni sami to zrozumieć.
Słowa błyskawicznie pojawiały się na papierze, tworząc kolejne
zwrotki. Tekst wydawał się być przepełniony smutkiem i płonnymi
nadziejami. Był tak niepodobny do charakteru Harry'ego; jego
autorstwo prędzej przypisywano by Liamowi. Mimo to, piosenkarz czuł,
że to właśnie tak powinno wyglądać, że tekst jest
odzwierciedleniem jego uczuć, jego duszy.
Kluczył pomiędzy linijkami, poprawiając drobne błędy lub
wprowadzając nieznaczne zmiany. Napisał cztery zwrotki i refren,
który powtarza się dwa razy. Był z siebie dumny, chociaż nie
spodziewał się, że to wszystko, co czuje, można ująć w tak
pięknie zgrane słowa.
Popatrzył na zdania, badając ich sens. Bez wątpienia, każdy
czytający doszukałby się w nich bezbrzeżnego cierpienia,
melancholii, może nawet tęsknoty. Ale Harry dobrze wiedział, że
to jest to, że ten kawałek papieru może być kluczem do zupełnie
nowych drzwi, za którymi był świat, całkiem nowy i odmienny.
Świat, który chciałby poznać, ale nie potrafiłaby go dzielić
samodzielnie.
Wyrwał kartkę z notatnika, zmiął ją w kulkę i rzucił za
siebie. Po chwili znów wziął się do pracy, zapominając o
otaczającym go świecie.
Louis zszedł wieczorem do basenów, żeby spokojnie móc pomyśleć
i odetchnąć już chłodniejszym powietrzem. Usiadł na jednym z
trzech rozstawionych leżaków, patrząc na niebo nad sobą.
Zamknął na moment oczy, próbując przywołać w pamięci uśmiech
Harry'ego. Nie widział go już prawie w ogóle; młodszy chłopak
przeważnie go unikał, chociaż Louis nie wiedział, dlaczego.
Tęsknił za jego bliskością, za jego przyjaźnią. Prawda, sam
starał się trzymać go trochę na dystans, ze względu na uczucie,
które do niego żywił, ale... nigdy nie odtrącał go tak, jak
zrobił mu to Harry. To bolało.
Chłopak podniósł powieki, wzdychając. Rozejrzał się dookoła,
próbując zrozumieć, gdzie popełnił błąd. Wydawało mu się, że
usłyszał kroki. Obejrzał się przez lewe ramię, ale nikogo nie
zauważył; leżała tam tylko zmięta kulka papieru.
Wiedziony ciekawością piosenkarz wstał i podniósł znalezisko.
Rozprostował kartkę i od razu poznał pismo swojego najlepszego
przyjaciela. Podszedł do basenu, który był idealni wystawiony na
światło księżyca, żeby móc rozszyfrować tekst.
Na początku nic z tego nie rozumiał. Od razu wiedział, że to
miała być piosenka. Nie wiedział tylko, o kim i czemu przeraża
go, że tak smutny tekst napisał akurat Harry. Chwilę potem
spojrzał na marginesy i rogi kartki, dostrzegając w nich drobne
zapiski i rysunki. Rozpoznał częste powtórzenie nakreślonej
litery L i kilka drobnych, zamazanych napisów „Boo”.
Louis zamarł. Nie mógł, nie potrafił zrozumieć, co to wszystko
może oznaczać. Do głowy przychodziło mu tylko to, że Harry mógł
odwzajemniać jego uczucie, ale to byłby przecież szczyt absurdu.
Może sprawiało mu ból to, że nagle się od siebie odsunęli? Czy
dlatego napisał tę piosenkę?
Chłopak usiadł ponownie na leżaku, jeszcze raz czytając tekst,
linijka po linijce. Był naprawdę piękny, pełny głębi i ukrytego
sensu. Wersy idealnie się ze sobą zgrywały, rytm był zachowany.
To było coś drobnego, ale nadzwyczajnie cudownego.
I
czy potrafiłbym żyć bez tego
Jednego
spojrzenia prosto w oczy
Czy
potrafiłbym zrozumieć
Dlaczego
boję się dotykać
Dlaczego
boję się oddychać
Dlaczego
boję się żyć
I
czy mógłbym żyć bez tego
Jednego
imienia na moich ustach
Czy
potrafiłabym dostrzec
Dlaczego
wszystko cichnie
Dlaczego
wszystko spowalnia
Dlaczego
wszystko umiera
dklasjflkdgds' co tu więcej mówić ;___;
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Louisa, bidulka odtrącana przez Hazzę :c
Czekam na następny. :3
~ Jaredachu
Oh, znam ten drugi fragment z Lou! :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. W ogóle uwielbiam to opowiadanie. Jedno z niewielu, jakim w ogóle poświęcam uwagę i na jakie czekam.
Myślę, że Zayn ma rację. Chłopaki nie powinni się wtrącać między Larry'ego.
Ale z drugiej strony... Może gdyby się wtrącili, kociaki szybciej zrozumiałyby, że powinni być razem?
Cholera, sama już nie wiem.
Mam nadzieję, że nie każesz tak długo czekać na kolejny rozdział?
Strasznie chaotyczny ten komentarz, co nie?
Ale nie mam jakoś weny na coś składniejszego.
To co mi tutaj umknęło, powiedziałam Ci jak pisałaś ten rozdział. :)
awww genialny rozdzial taki troszkę smutny .. mam nadzieję że HAZZ znajdzie w koncu odwagę i powie to co czuje .. biedny nieszczęśliwe zakochany ♥ misiaki moje kochane ♥ CZekam na nexta
OdpowiedzUsuńMasz ten komentarz, żebyś się już denerwować nie musiała. :D
OdpowiedzUsuńFajny taki urlop w Grecji, chciałoby się, oj chciało, szczególnie patrząc na pogodę za oknem ://
Biedne te chłopaki, nie mogą się dogadać, a szkoda, bo Niall i Zyan się normalnie zeszli bez żadnych scen, ale ja wiem, musi być akcja żeby nie było nudno. :D
Fajnie, że inni nie będą się wpieprzać, bo to by tylko pogorszyło sprawę. Muszą to załatwić sami, czy ja wiem, czy po męsku...
Taki smutnawy ten rozdział. Ładny ten tekst na końcu. Skąd go masz? To Twój czy jakiś znany tylko ja niedoinformowana?
Oby na następny nie trzeba było czekać tak długo. ;3
Nie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńSłowo piękne nie oddaje tego jakie wrażenie wywarł na mnie ten rozdział.
Mam wielką nadzieje że wszystko dojdzie do ładu.
Szkoda mi Hazzy.
Pozdrawiam i czekam na następną notkę.
Super blog, super opowiadanie, super bohaterzy ;D
OdpowiedzUsuń